środa, 22 sierpnia 2012

Imagine Australia 26/26 ♥ THE END.

SIEMA DIRECTIONERS.

- być może już po raz ostatni. Przeczytajcie to, co zawarłam pod rozdziałem. :)


Rozdział 26. Koniec części pierwszej.

Ostatnimi czasy wszystko w twoim życiu działo się niesamowicie szybko. Nie nadążałaś. Na prawdę nie nadążałaś. Najpierw rzekoma śmierć rodziców, potem ta próba samobójcza, ciąża, a teraz.. 

Teraz delikatne promienie słońca rozświetlały całą sypialnię. Było wcześnie rano, ale nie mogłaś dłużej spać. Obudził Cię dochodzący do Twoich nozdrzy zapach perfum. Dobrze znanych Ci perfum. Nie mogłaś uwierzyć, że obok łóżka siedzi kobieta, która przecież zginęła. Kobieta, która odeszła z tego świata. Kobieta, którą mogłaś nazwać matką.

"Mama?" - szepnęłaś ponownie nie wypuszczając jej ręki. "Mamo, co Ty tu robisz?" - dodałaś po chwili zdając sobie sprawę, że to nie jest sen. W innym przypadku należałoby pomyśleć o jakimś leczeniu lub chociaż wizycie u psychologa. Kobieta milczała wpatrując się w Ciebie z zatroskaniem. Z jej oczu biło ogromne ciepło. Ciepło, którego brakowało przez ostatnie dni bardziej niż kiedykolwiek. Ponowiłaś pytanie, a drzwi od pokoju uchyliły się po raz kolejny. Wsparłaś się na łokciach i ujrzałaś sylwetkę swojego taty. Stał przed Tobą, cały i zdrowy. Żył. Powoli zaczynało docierać do Ciebie to, że rodzice nie umarli. Ale.. ale jak to?

"Co wy.. jak to? Przecież.. " - mruczałaś bezsensu pod nosem, aż do momentu, gdy ojciec podszedł i przytulił Cię z całych sił. "Powiedzcie coś w końcu, bo zwariuję!" - krzyknęłaś, czując zimną dłonie na swoich policzkach. "Lilian, mieliśmy wypadek. Mama nie żyje" - jęknął mężczyzna kuląc się u boku twojego łóżka. Nie wiedziałaś o czym on mówi. Przecież mama siedziała właśnie obok, przecież trzymała twoją dłoń i .. przecież przecież to czułaś! "Tata, Tatuś.. mama jest obok, spójrz" - odparłaś zdezorientowana, ale jego twarz nie zmieniła swego wyrazu. Potarł tylko ręką czoło próbując wymusić uśmiech usiadł na skraju materaca. "Lilian to nie jest Twoja matka" - odparł krótko, a twój świat zawalił się ponownie. Ponownie czułaś jak serce podchodzi Ci do gardła, jak wszelkie organy zatrzymują swoją pracę, jak obumierasz od środka. Najpierw jak cisza przed burzą. Spokój wywołany szokiem. Po chwili totalny wybuch. Zanosiłaś się płaczem, a kobieta nadal gładziła twoją dłoń. Do sypialni wpadł Harry. Marzyłaś o jego objęciach, marzyłaś o tym by stale był przy Tobie. Musiałaś przejść przez to piekło jeszcze raz. Usiadł obok Ciebie i przywarł ustami do czoła. "Lily, wysłuchaj go. To na prawdę ważne" - szepnął Ci do ucha, a ty w geście zgody skinęłaś głową. Tata zaczął mówić: " Wracaliśmy z gali rozdania nagród, taka tam impreza firmowa. Mama uparła się że będzie kierować. Ja piłem. Jechaliśmy właśnie przez skrzyżowanie, gdy nagle nie wiadomo skąd uderzyła w nas ciężarówka.. Lilian.. ona zginęła na miejscu, rozumiesz? To miałem być ja.. " - jego głos się załamał, a Ty nie potrafiłaś wydobyć z siebie żadnych słów. Harry musnął jego ramię dając do wiadomości, że was wspiera. Jest cudowny, zawsze był. " Żartujesz sobie? To kim ona jest ?" - spytałaś w szaleńczym zdenerwowaniu wskazując na kobietę, która siedziała kilkadziesiąt centymetrów dalej. "To Cindy, siostra bliźniaczka Twojej matki" - oznajmił, a Ty przeżyłaś kolejny szok tego poranka.

Dzień mijał nieubłaganie szybko, a Ty nadal nie wychodziłaś z łóżka. Za wiele emocji jak na jeden raz. Nadal nie mogłaś pogodzić się z tym, że mama nie żyje. Mimo, iż można było odnaleźć tu jedną dobrą wiadomość - tata nie zginął. Cindy była identyczna, co powodowało, że czułaś się okropnie. Miewałaś momenty, gdy zwracałaś się do niej 'mamo'. Nie była zła, była po prostu inna, a jednak taka sama. Hazza towarzyszył Ci przez cały dzień. Od samego rana aż do późnego wieczora, gdy zamknęłaś oczy oddając się błogim snom. Snom o mamie..

MIJAŁY KOLEJNE TYGODNIE.

Wróciliście do Anglii, czułaś się już lepiej. Tata zamieszkał z Cindy. Totalnie go nie rozumiałaś, bo przecież życie z kobietą, która szaleńczo przypomina coś co odeszło musi być bolesne, ale postanowiłaś nie ingerować. Ciocia Cindy okazała się całkiem miłą osobą. Zaadoptowała Katy i wraz z ojcem mogli zacząć ją wychowywać. Spadł z Ciebie ciężar opieki nad kilkuletnią siostrą mimo, iż początkowo nie chciałaś się na to zgodzić. Harry musiał wyrzucić swoje papiery adopcyjne, jednak to nic, bo przecież oczekiwaliście dziecka. Twój brzuszek znacznie się powiększył, a Harreh spędzał całe godziny na tuleniu się do niego i szeptania: "cześć, tu twój tatuś, kocham cię". Zawsze wywoływał uśmiech na twojej bladej, ale już powracającej do normalności twarzy. Mogłoby się zdawać, że wszystko wraca do normy, że jest lepiej niż wcześniej. Mogłoby..

Harry rozpoczynał właśnie trasę. Obawiałaś się, że możecie się mało widywać, ale rozumiałaś to, bo przecież managerowie nie zgodziliby się na kolejny urlop. Byle do porodu.. później z pewnością dalibyście radę. Styles bywał co raz rzadziej w domu, przyjeżdżał zmęczony, okazywał Ci co raz mniej czułości. Tłumaczyłaś wszystko przez stres, przepracowanie, ale tak na prawdę każdy medal ma dwie strony. I najgorsze, że miałaś tego świadomość.

Z pozoru zwykły nic nie znaczący dzień, który miał przerodzić się w istne piekło. Siedziałaś na kanapie oglądając program o wychowywaniu dzieci. Ogromna paczka chipsów kukurydzianych zajmowała pół podłogi. "Lily, musimy porozmawiać." - usłyszałaś za plecami głos loczka. Odwróciłaś głowę i szepnęłaś z pełną buzią: "Już, wróciłeś? Nie za szybko?". Chłopak tylko pokiwał ręką i usiadł obok Ciebie. Nie przypominał juz tego Harry'ego w którym się zakochałaś, nie był szczęśliwy. Momentami zastanawiałaś się, czy jest coś nie tak z Tobą, czy może przeraża go wizja dziecka? Poczułaś dziwny skurcz, ale zignorowałaś to, bo ważniejsze właśnie miało się wydarzyć. "Lilian, odchodzę. Nie pytaj dlaczego. Nie mogę Ci powiedzieć. Tak będzie lepiej. Dla Ciebie, dla dziecka.. Dla Was. Przepraszam. " - oświadczył chrapliwie i zniknął zabierając z przedpokoju przygotowaną juz wcześniej walizkę. Zniknął.

Przez pierwsze minuty zastanawiałaś się, co się stało. Czy on właśnie Cię zostawił? Dopiero, gdy prawda dotarła do wnętrza poczułaś jak słone łzy spływają po rozgrzanych policzkach.

Wstałaś z sofy przesuwając mały, ale ciężki stolik. Poczułaś ogromny ból i zwinęłaś się w kłębek. W domu nikogo nie było. Byłaś sama, a z dzieckiem działo się chyba coś złego.
Opadłaś na podłogę ostatkami sił wykręcając numer na pogotowie.
_

Po otwarciu oczu zdałaś sobie sprawę, że jesteś w szpitalu. Złapałaś się za brzuch. Obok siedziała Danielle wraz z Liamem. Lekarz otworzył jakiś dziwny notes i usłyszałaś tylko krótkie: "Przykro nam, poronienie". Brzmiało to co najmniej jak jakaś formułka. "Koniec.. to koniec." - pomyślałaś.

Zakończenie:

Życie nie zawsze daje nam to, co chcemy. Nasze marzenia nie zawsze spełniają się, a przynajmniej nie wtedy, gdy tego pragniemy. Życie uczy nas, aby nigdy się nie poddawać i dążyć do ratowania się nawet w najgorszej sytuacji. Ale czy jest, co ratować, gdy odejdą od Ciebie dwie najbliższe osoby? Czy ludzka egzystencja, aby na pewno ma sens? Dlaczego człowiek zostaje wystawiany na tyle prób,a ostatecznie i tak nie otrzymuje nagrody za swoją wytrwałość w cierpieniach? Kim jest ten, kto dyktuje nam co mamy robić? 

"Jest taka miłość, która nie umiera nigdy,
nawet gdy kochankowie od siebie odejdą "

bez happy end'u.

OD AUTORKI: PROSZĘ PRZECZYTAJCIE. Chcę Wam na początku okropnie podziękować za te wszystkie chwile spędzone z moim opowiadaniem. Wiem, że dzieliliście z Lily radości i smutki, płacz i euforię.. załamania, szczęście i wszystko,co tylko tu się działo. Wiem. I za to również dziękuje. Dziękuje za niesamowitą liczbę wyświetleń i komentarzy. DZIEKUJE każdej osobie, która poświęciła choć minutę na napisanie tu jakiegokolwiek komentarza. DZIEKUJE tym, którzy pisali o wiele dłuższe, rozbudowane opinie. DZIEKUJE! :) Wiem, że nie spodziewaliście się tego. Mi jest ciężko rozstawać się z tym blogiem, tą historią, bowiem to pierwsza opowieść o 1D jaką zaczęłam pisać. Aczkolwiek jak już mówiłam: wszystko zależy od Was. Teoretycznie historia jest zakończona, ale tylko teoretycznie.. Marzę, aby każda osoba, która spędziła na czytaniu tego bloga choć 30 sekund napisała pod tym rozdziałem chociaż krótkie 'dziękuje'. Na prawdę byłoby mi miło zobaczyć, że to dla Was coś znaczyło. Przepraszam, piszę już bez sensu. Mam ciekawy pomysł na nowego bloga (hetero!) i sądzę, że Wam się spodoba. Ale jeżeli wyrazicie chęć czytania DALSZYCH LOSÓW Lily to zmobilizuje się, aby napisać "drugą księgę" ich miłości. Tyle ode mnie. Gdyby były jakieś pytania to zapraszam na twittera. - @natsdirection

DZIEKUJE! :*