środa, 27 czerwca 2012

Imagine Australia 23/26 ♥

Rozdział 23.

"Na prawdę Harry?" - spytałaś prawie płacząc, ale tym razem to nie były łzy smutku. Wzruszyłaś się, bowiem nie oczekiwałaś, że chłopak podejmie kiedykolwiek taką decyzję. Decyzję, która może i była szalona, ale za to jaka szlachetna. Hazza skinął głową nie wypuszczając Cię ze swoich objęć i ponownie wpił się w twoje usta. "Ale Harry.. jeżeli to tylko dlatego, że chciałam, że wtedy w łazience..to.." - przerwałaś pocałunek spoglądając w podłogę. Chłopak palcem wskazującym uniósł twoją głowę w górę. "Lilian, patrz na mnie." - znów użył twojego pełnego imienia. Poczułaś napływające stado motyli w brzuchu.

Skierowałaś wzrok w jego przepełnione miłością źrenice. "Nie robię tego dlatego, że chciałaś odejść. Robię to, bo kocham Ciebie i Katy. Nie wyobrażam sobie bez Was życia. " - oznajmił spokojnie, po czym cmoknął Cię subtelnie w czoło. To było jak wiosenny powiew wiatru, jak słońce po najgorszej burzy. Zrozumiałaś, że wtedy na lotnisku miałaś ogromne szczęście wpadając na tego przystojniaka. Nim się zorientowałaś, w salonie zostaliście sami. Przyjaciele musieli się ewakuować podczas waszej rozmowy. Byliście tak zajęci, że nie zwróciliście uwagi na to, że opuścili dom. "Nie wiem, co mam powiedzieć.." - wyszeptałaś tuląc się do jego torsu. "Lily z Tobą nawet cisza jest jak spełnienie marzeń" - głos Harry'ego przyprawiał Cię o ciary. "Ktoś wie?" - zadałaś pytanie. " Tylko Louie." - rzucił krótko rozszerzając usta w najpiękniejszym uśmiechu na świecie. No tak, to było oczywiste. W końcu są najlepszymi przyjaciółmi. Odwzajemniłaś uśmiech skupiając się na uroczych Hazzowych dołeczkach. Jak mogłaś być tak bezmyślna próbując się zabić?  Dopiero teraz dotarło do Ciebie, że to najgłupsza decyzja jaką mogłaś podjąć. "Jeszcze nie wyjęłaś wszystkiego.." - oświadczył loczek wskazując na kopertę. Ciekawa, co ten słodki idiota mógł tam jeszcze umieścić sięgnęłaś do środka. "Harrrrrry!" - wydałaś jęk zachwytu, a chłopak podniósł Cię o okręcił kila razy. "Zwariowałeś?" - spytałaś z radością wymachując zawartością niespodzianki. "Skąd wiedziałeś?" - nie dałaś mu dojść do głosu. "Katy." - oświadczył krótko przejeżdżając dłonią po Twoim policzku. "Chcę żebyś była szczęśliwa.." - powiedział prawie niesłyszalnie. "Boże Harry z Tobą szczęście znajdę nawet w najmniej urokliwym miejscu, z Tobą wszędzie.." - ułożyłaś każde słowo na swoim miejscu, aby zabrzmiało to idealnie. Hazza rozpiął białą koszulę, którą miał na sobie i spojrzał na Ciebie znacząco. Na twojej twarzy pojawiły się rumieńce. Rzuciłaś na stojący obok stolik dwa bilety do Nowego Jorku i plik dokumentów. Jeden z nich zsunął się na ziemię uwidaczniając napis: AKT ADOPCJI. To o czym marzyłaś od dawna stało się teraz rzeczywistością. Nie musiałaś obawiać się o przyszłość. Przypomniały Ci się słowa staruszki, której pomogłaś z zakupami. "Szczęśliwa rodzinka.." - pomyślałaś, popychając Harry'ego na sofę.


Dawno nie było między Wami kontaktu fizycznego. W pewnym sensie tęskniłaś za jego dotykiem i pieszczotami, ale czułaś też odrobinę lęku. Mimo wszystko nie zastanawiając się dłużej zdjęłaś bluzkę odsłaniając to, czego Harry pożądał od pierwszej chwili, gdy się poznaliście. Chwycił Cię mocno za nadgarstek i skierował się w stronę sypialni. "Tu będzie lepiej.." - powiedział cicho, aby nie psuć nastroju. "Harry,ale ja.." - nie dokończyłaś, bo napalony Styles zamknął ci usta pocałunkiem. Pchnął delikatnie na łóżko i w mgnieniu oka leżał na tobie całując każdy skrawek nagiego ciała. Jego miękkie usta idealnie współgrały z twoją gładką skórą. Potęgował emocje lekkimi muśnięciami, przygryzając gdzieniegdzie tworzył drobne malinki. Jednym ruchem ręki rozpiął twoje spodnie. Poczułaś jak robisz się słaba. Uwielbiałaś kiedy on dominował, był wtedy taki bezwzględny, ale zarazem niesamowicie delikatny. Zsunęłaś dolną część garderoby pozostając w samej bieliźnie. Czarnej, koronkowej bieliźnie. Warto o tym wspomnieć, bowiem twój ukochany takową cenił. Zamruczałaś mu do ucha, na co zerwał się i zrzucił swoje ubranie na podłogę. Przejechałaś ręką po jego idealnie wyrzeźbionym torsie. Zapiekły Cię policzki. Podniecenie między waszymi ciałami wzrastało z każdym ruchem. Gra wstępna, której byliście właśnie uczestnikami przeradzała się w coś więcej, w bliższe starcie. Teraz Ty objęłaś władzę. Usiadłaś na Styles'ie okrakiem i  wsuwałaś język w jego rozchylone usta. Co jakiś czas przerywaliście zachłanne pocałunki. Harry oblizywał usta,  pokazując tym samym jak bardzo mu smakujesz. Spojrzałaś na niego. Najcudowniejszy chłopak na świecie, Ty i łóżko. Czego chcieć więcej? Zwykle nie byłaś taka przedmiotowa, jednak w chwili, gdy podniecał Cię nawet jego głos byłaś w stanie zrobić wszystko. Nikt, nigdy nie wywoływał u Ciebie takich emocji, ale to może dlatego, że Hazza jest pierwszym chłopakiem, z którym tak wiele przeżyłaś, pierwszym chłopakiem, któremu oddałaś się w pełni, pierwszym chłopakiem, którego na prawdę pokochałaś, na przekór wszystkim i wszystkiemu. Jak kot, który podąża własną ścieżką. A właśnie, twój kot w tym momencie obrócił Cię plecami do siebie i próbował rozpiąć ząbkami zalegający na twoim biuście stanik. Po kilku próbach zakończyło się to sukcesem, a Styles mógł cieszyć się niesamowitym widokiem. Twoje piersi, całkiem sporych rozmiarów poczuły jego dotyk. Przeszła Cię kolejna fala rozkoszy. czy to normalne, że wystarczył lekki kontakt cielesny, a już czułaś się jak w raju? Harry potrafił sprawić, że na prawdę w nim byłaś. Nie bez powodu tabloidy określały go Bogiem Sexu. Jednak tylko Ty mogłaś to tak doskonale sprawdzić. "Styles sypia co tydzień z inną" - przypomniałaś sobie nagłówek jednego z magazynów. "Nie, Styles sypia codziennie ze mną" - dodałaś w myślach. Prawdziwa historia. Nic dodać, nic ująć. Jakimś cudem z powrotem siedziałaś na nim, czując lekkie wybrzuszenie w bokserkach chłopaka. Jego kolega powoli budził się do życia. Te wszystkie spazmy rozkoszy jakie przeżyłaś z Hazzą były nie do opisania. Każdy stosunek był niewiarygodnie przyjemny, ale inny od poprzedniego. " Nic nie zdarza się dwa razy. Nie ma dwóch podobnych nocy.." Twoja ulubiona poetka idealnie to opisała. Jednak wróćmy do sypialni. Loczek podparł się na łokciach, zamknął oczy i nastawił dziubek, jego ciało ewidentnie mówiło jedno: chcę Cię tu i teraz! Może to nieco drastyczne i może brzmi jak ostry film dla dorosłych, ale.. ale tu uczucia grały pierwszoplanową rolę. Nie robiłabyś tego z kimś kogo nie kochasz. Ta zasada była prosta. Cmoknęłaś Hazzę w usta, ale on przyciągnął Cię do siebie i włożył swój język głęboko. Czułaś jak dotyka twojego podniebienia. Miałaś ochotę krzyczeć, ale pocałunki uniemożliwiały to. Znalazłaś się znów na dole. Harreh niepostrzeżenie zsunął z Ciebie dolną część bielizny. Uśmiechnął się na ten widok i na myśl o dalszym rozwoju akcji. Sam pozostał na razie w bokserkach. Sądziłaś, że do zbliżenia dojdzie właśnie tu. Na tej idealnie białej pościeli, w idealnie wystrojonym pokoju, ale nie. Ukochany zawiązał Ci oczy jakaś ciemną chustką i wziął na ręce zmierzając do .. ? No właśnie. Dokąd? Minęła zaledwie minuta, a usłyszałaś dźwięk kropel uderzających o dno wanny. Ściągnęłaś opaskę z oczu i zamarłaś. Łazienka była doskonale wyszykowana na ten moment. W każdym jej kącie i obok luster lśniły zapachowe świeczki. Klimat niesamowity. Zapach, który unosił się w pomieszczeniu przyprawiał o skurcze w dolnej części brzucha. Ponadto na ogromnym pluszowym serduszku, które ustawione zostało obok wanny widniał napis : 'forever and ever'. Harry na prawdę się postarał, aby ten wieczór był wyjątkowy. W dodatku Louie zabrał na noc Katy, abyście mogli ze sobą spędzić czas. "Kocham Cię.." - wyszeptałaś, gdy postawił Cię na podłogę. Twoja ręka powędrowała w kierunku jego szyi, a usta poczuły najsłodszy jak dotąd pocałunek na świecie. "Wanna, czy prysznic?" - spytał rozpromieniony Styles. Pokazałaś mu na palcach liczbę dwa. Momentalnie rozsunął ogromną kabinę prysznicową, pociągnął Cię za rękę i odkręcił kurek. Strumienie ciepłej wody oblewały wasze nagie już ciała, Harry przyparł Cię do chłodnej ściany zjeżdżając rękoma na twoje pośladki. Ściskał je i ugniatał na wszelkie sposoby. "Haraaarrreeehhh" - jęknęłaś przeciągle, a on odebrał to jako zachętę do dalszych kroków. Zmniejszył siłę prysznica i zbliżył swoje ciało do twojego tak, że poczułaś jak jego członek ociera się o twoje uda. On chyba tez to poczuł, bo natychmiast urósł w mocy. Tym razem przyssał się do twoich sutków i delikatnie je przygryzając tarmosił na wszystkie strony sprawiając Ci nieco bólu, ale więcej rozkoszy. Zwijałaś się już jak kotka. Hazz był dobrym obserwatorem. Złapał Cię w talii jedną ręką, po czym drugą wymierzył w twoje pośladki trzy mocne klapsy. Zajęczałaś. Powodował, że pragnęłaś go co raz bardziej. Nie chcąc być dłuższa pochwyciłaś w dłonie jego kolegę i patrząc mu w oczy, co było nieco żenujące, (ale tylko na początku) jeździłaś w górę i w dół. Na twarzy tego pokręconego kolesia z najśliczniejszymi oczami na kuli ziemskiej pojawiła się błoga rozkosz. Błoga rozkosz, której autorką byłaś ty sama. Miałaś wrażenie, że za chwilę dojdzie, że długo nie wytrzyma. Jednak to tylko pozory. Chłopak miał wystarczająco dużo sił na dalszą zabawę. Już co raz szybciej poruszałaś rękoma. Gdyby jakaś osoba trzecia usłyszała dźwięki dochodzące z kabiny mogła by się trochę przerazić. Ale dzięki Bogu byliście w apartamentowcu sami. Sami, ze swoimi pragnieniami, które dojrzały na tyle, aby móc je spełnić. Klęknęłaś przed Harrym. Tego chłopak się nie spodziewał. Kiedy poczuł, że jego członek wypełnia twoje usta musiał podtrzymać się kabiny. "Lily, Ty.." - wyszeptał jękiem. "Shhh Harrehh.." - odpowiedziałaś przystawiając palec do swoich ust. Jego kolega był sporych rozmiarów i ledwo mieścił się w twojej buzi. Ssałaś go i przygryzałaś na wszelkie sposoby, powodując tym samy, że w oczach chłopaka rosło pożądanie. Styles sam pochwycił twoją głowę i nadawał rytm twoim ruchom. Stymulowałaś go idealnie. Przynajmniej takie miałaś wrażenie. Harry zdawał się być zadowolony. I Ty również czułaś satysfakcję. Nie chciałaś, aby kończył w ten sposób, więc przerwaliście. Chłopak pomógł Ci się podnieść i w rewanżu wsunął w Ciebie dwa palce. Od razu dwa, jakby nie mógł być bardziej delikatny. Ale wszystko tłumaczyło to napalenie i chęć bycia bliżej, bliżej.. Poczułaś jak zaczyna nimi poruszać doprowadzając Cię tym samym do szału. Wiłaś się na wszystkie strony prosząc, aby już przestał, ale on nie miał takiego zamiaru, całował Cię zachłannie i nie pozwalał, aby się wyswobodziła z jego uścisku. "Harreh, dosyć.." - krzyknęłaś, a on dołożył trzeci palec. Czułaś, że nie wiele Ci brakuje. Sprawiał Ci rozkosz, jednak coś blokowało Cię od środka. Kiedy skończył nie pozwalając Ci dojść zostawił niedosyt. Uśmiechnął się cwaniacko denerwując Cię totalnie.  Jednak ta złość szybko minęła, bowiem poczułaś jego oddech na swoim karku. Stałaś teraz oparta przodem o szkło kabiny, Harry zaszedł Cię od tyłu. Całował delikatnie ramiona, plecy.. wszystkie kręgi.. mówiąc jak bardzo Cię kocha. Niespodziewanie poczułaś jak w Ciebie wszedł. Lekki ból po chwili został zastąpiony spazmami ukojenia. Wbijał się w Ciebie delikatnie. Z każdą chwilą nadawał co raz szybsze tempo. Krzyczałaś na cały dom. Dawno nie mieliście tak dobrego stosunku. Opadałaś już z sił, ale chłopak nie przestawał Cię pieprzyć. Były momenty, gdy wychodził z Ciebie i drażnił przedłużając odpoczynek. "Harrrrrrreeeeehh" - mruczałaś, aby kontynuował. Oboje poczuliście przypływające spełnienie. Jak zawsze udało Wam się dojść w tym samym momencie. Poczułaś jak w twoim wnętrzu rozlewa się ciepło. "Dziękuje." - wyszeptał cmokając się delikatnie w usta. Po tej ostrej zabawie wzięliście wspólny prysznic, zgasiłaś świeczki, a Hazz zaniósł Cię do sypialni. Zasnęliście w swoich objęciach, spokojni o dziś, spokojni o jutro.

RANO.

Poczułaś jak ktoś po tobie skacze. Nie wyspana po całonocnej zabawie z Harrym miałaś ochotę ochrzanić tego kto zdecydował się przerwać twój odpoczynek, ale kiedy ujrzałaś nad sobą te słodkie oczka minęła Ci cała złość. Dziewczynka objęła Cię swoimi małymi rączkami całując policzki. "Harry mówił, że mogę Cię obudzić." - wytłumaczyła się widząc twój wzrok. " W porządku Katy, wskakuj" - odpowiedziałaś spokojnie odchylając kołdrę. Dziecko wtuliło się w siebie i momentalnie zasnęło. Ty sama poczułaś, że odpływasz.

"Liiiiiiiiiiiiiilyyyyyyyyyy! Kaaaaaaaaaatyyyyy ! " - obudził Was głośny krzyk Hazzy. Przetarłaś oczy na widok chłopaka trzymającego walizki. "Jeszcze trzeba Katherine odwieźć" - powiedział, ale nie zrozumiałaś o czym mówi. "Ale..?" - padło z twoich ust. "Lilian, NOWY YORK" - oświadczył błagalnym tonem. Poczułaś, że robisz się mała. Zupełnie o tym zapomniałaś przez to, co zdarzyło się w nocy. "To to..to już dziś?" - wydukałaś, a Harry na potwierdzenie skinął głową. "Louie zajmie się małą, walizki spakowane" - oznajmił Styles, a ty przeciągnęłaś się i pocałowałaś go na powitanie: "Jesteś moim Bogiem Styles". Chłopak zaśmiał się i poprosił, abyś się pospieszyła, bo nie wiele czasu zostało do odprawy. Obudziłaś siostrę oświadczając jej krótko, że na kilka dni zostanie u wujka Lou. Na tę wiadomość zareagowała radośnie, co bardzo Cię ucieszyło. Gdy byliście gotowi, a Tomlinson odebrał małą wyruszyliście na lotnisko. Staliście przed budynkiem. "Lecimy?" - powiedział Harry podając Ci dłoń. Złapałaś jego rękę mówiąc: "Z Tobą zawsze!" i weszliście do środka. Panowało tam spore zamieszanie, wywołane przez jakieś sportowe rozgrywki europejskie. Tłok jak nigdy. Na szczęście formalności minęły szybko i pozostało tylko czekać na samolot. Gdy z głośników rozszedł się dźwięk o rozpoczęciu ostatniej z odprawy poczułaś, że musisz udać się jeszcze do toalety. "Zajmij miejsca, zaraz wrócę" - powiedziałaś,całując go słodko w usta. Prędko odnalazłaś wc, jednak kolejka byla niesamowicie długa. Minęło sporo czasu nim udało Ci się dostać do kabiny. Wróciłaś na strefę bezcłową poszukując wzrokiem Harry'ego. "Musiał już wsiąść" - pomyślałaś i stanęłaś na końcu kolejki. Zdążyłaś w ostatniej chwili, bo bramki właśnie miały zostać zamknięte. Długim korytarzem wbiegłaś na pokład. Stewardessa poprosiła, abyś zajęła jakiekolwiek miejsce na tę chwilę, bo są male problemy techniczne. Usiadłaś na pierwszym fotelu z rzędu nie mogąc doczekać się, gdy znajdziesz Hazzę. Minęło dziesięć minut, a samolot wyruszył. Gdy w końcu mogłaś odpiąć pasy przemierzyłaś cały pokład w poszukiwaniu chłopaka. I co ? Nigdzie go nie było. Sprawdziłaś toalety, a nawet wbrew przepisom udałaś się do pilotów. Pustka. "Harry, gdzie jesteś?" - pomyślałaś.


Dlaczego Harry zdecydował się na adopcję? Czy rzeczywiście jego argumenty są prawdziwe? On i Lily + mała Katy - czy ma to przyszłość? Jak bardzo silna jest ich miłość? Czemu Hazza tak nagle zniknął? I gdzie się podziewa? Czy Lilian uda się odnaleźć ukochanego? MIŁOŚĆ poznaje się po tym, że nic nie może jej zawieść.
***
Mam dla Was kilka informacji.
  • Chciałam zaprosić Was na mojego nowego bloga, który rusza niebawem.
    link możecie znaleźć pod nagłówkiem bloga, tutaj opis:

    "Three silent words like a return to the past.."  - Jest to najnowsze opowiadanie mojego autorstwa. "Trzy ciche słowa to jak powrót do przeszłości.." ukaże Wam ciemną tęczę w labiryncie wyobraźni. Intrygujące spojrzenie, intrygujący uśmiech, intrygująca cisza. 10 liter to dopiero pierwszy krok do odkrycia prawdy. Czy główni bohaterowie zdołają unieść jej ciężar? Przesycona miłością, strachem i bólem opowieść o tym, że nie łatwo zapomnieć o przeszłości.
    •  Chciałam też polecić bloga, jednej ze wspaniałych Directioner :) jeśli macie ochotę to wpadajcie. KLIK. Tu możecie przeczytać zachętę:
"Księżyc, który dzisiejszej nocy lśnił w pełni okazałości na szaro-niebieskim niebie, odbił się w nożu przytkniętym do mojej szyi. Serce z każdą sekundą uderzało coraz szybciej i mocniej. Wciągnęłam cicho powietrze i delikatnie odrzuciłam kruczoczarne włosy.  Barczysty, łysy mężczyzna, wyglądający na około czterdzieści lat, lewą ręką utrzymywał dłonie za moimi plecami, natomiast w jego prawej ręce, znajdowało się narzędzie, którym w ciągu jednej sekundy mógł odebrać mi życie.
[...].
 - No, no, no Harry. Ładną sobie panienkę wyrwałeś - cichy, gardłowy głos dochodzący z bliskich okolic mojego ucha sprawił, że omal nie krzyknęłam. Zdecydowanie szczuplejszy, jednak równie przerażający mężczyzna powoli odsunął się ode mnie i przesunął palcem po mojej talii, co sprawiło, że przeszedł mnie zimny dreszcz.  Gwałtownie otworzyłam oczy. Skórzana kurtka i ciemnobrązowe loki kontrastowały z jasnością ulicy, znajdującą się za jego plecami. W zielonych tęczówkach malowało się przerażenie.
 - Puść dziewczynę, jej to nie dotyczy - powiedział, z zaskakującą pewnością w głosie. - Mam pieniądze - dodał, po chwili namysłu.."
  • I jeszcze jedno: założyłam bloga głównego, do którego link również znajdziecie na górze bloga. Potrzebowałam takiego porządku. Myślałam o tym, aby przenieść wszystko na tumblr, jednak zaczynałam z blogspotem i te wszystkie miłe słowa to część mojej historii, więc nie mogę tego usunąć.

    DZIEKUJE ! :)

    ps. to chyba wszystko, ale bardzo mozliwe, ze o czymś zapomnialam.
    ps. 2 juz chyba wiem -> ostatnio robilam twitcama. planuje w tym tyg kolejny, wiec mozecie zerkac na GB (głowny blog) pojawi sie tam informacja kiedy, co i jak. no to do kolejnego! :) tym razem pojawi się coś na Larry'm, a pozniej na nowym blogu 'Three silent words'
    BYE!:*




środa, 20 czerwca 2012

Imagine Australia 22/26 ♥

 Rozdział 22.

W oczach Harry'ego pojawiły się łzy. Zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji. Rzucając się na podłogę wytrącił z twoich rąk połyskującą w blasku księżyca żyletkę. Upadła na pastelowe kafelki tworząc tym samym głuchy dźwięk. Przeszył on wasze ciała na wskroś, w mgnieniu oka docierając do twoich uszu. Straciłaś ta cieniutka, metalowa płytkę dająca Ci tyle ukojenia. Miałaś świadomość, że to co robisz jest złe, że to wcale nie rozwiązuje problemów. Jednak bezsilność wzięła górę nad rozwagą. Gdyby ktoś powiedział Ci kilka miesięcy temu, że dopuścisz się cięcia, próby samobójczej.. nie uwierzyłabyś. Wniosek jaki nasuwa się po tym wszystkim: czas zmienia ludzi.

Teraz ewidentnie to widziałaś. Nakreślając na swoim delikatnym ciałku kolejne kreski, które momentalnie zabarwiały się na kolor czerwony, wypełniały się  idealnie jednorodną konsystencją jaką jest krew czułaś ulgę. To okropne, ale tak było. Czułaś ulgę. Wcześniej marzyłaś o tym, by poczuć się lepiej. By po raz pierwszy od śmierci rodziców doświadczyć prawdziwego ukojenia. Odnaleźć je mogłaś w ich ramionach. Jednak to nie było realne. Doskonale o tym wiedziałaś. Nie miałaś pewności, że się jeszcze kiedykolwiek z nimi spotkasz. Żal zostawiać Harry'ego, który tak wiele dla Ciebie zrobił, Harry'ego, którego kochałaś całym sercem, Harry'ego, dla którego znaczyłaś wszystko. No i jeszcze Katy, której bezbronność i niewinność przytłaczały Cię mocniej niż wszelkie trudności jakie napotkałaś na swojej drodze. Siedziałaś oparta o zimne kafelki w łazience londyńskiego mieszkania Harry'ego Styles'a i jego przyjaciół. Krople potu spływały po twoim gładkim czole. Czułaś pulsujące tętno. Z nadgarstków płynęły wąskie strużki krwi. Twoje ciało osuwało się stopniowo co raz niżej, traciło siły. Ledwo utrzymywałaś równowagę. Powieki opadały z każdą sekundą niżej. Harry szybkim ruchem zdjął z siebie koszulkę i wytargał dwa długie fragmenty ubrania, aby podwiązać twoje ręce. Chciał zatamować krwotok, nie mógł pozwolić na to, abyś odeszła. "Kurwa, Lily, patrz na mnie!" - krzyczał, wiążąc pochlapany czerwoną substancją materiał. "Nie możesz mnie zostawić, nie teraz! Rozumiesz?" - jego słowa docierały do twoich uszu, ale jakby przez mgłę. "Aleee skarbie, nic mi nie jest.." - wyszeptałaś otumaniona utratą sporej ilości krwi. "Boże, coś Ty najlepszego zrobiła! Kocham Cię, rozumiesz! Kocham! Nie mogę Cię stracić! Lily wróć, Lily!" - głos ukochanego budził Cię do życia. Styles podtrzymując twoją głowę wykręcił prędko numer na pogotowie. Najgorsze, że w międzyczasie obudzić mogła się twoja siostra. Hazza nie radził sobie już. Zdecydował się na wykonanie jeszcze jednego połączenia. Numer szybkiego wyboru pojawił się na wyświetlaczu. "Halo?" - głos w słuchawce przyprawił twojego ukochanego o ciary. " Lou?" - spytał zapłakany Harry. " Zaraz będę! Co się dzieje?" - odpowiedział Tomlinson. "Lily, ona.. chciała się zabić, czekam właśnie na karetkę.." - te słowa ledwo przechodziły przez gardło Loczka. "Hazzuś, przyjadę jak najszybciej będę mógł. Czekaj na mnie" - obiecał przyjaciel, po czym się rozłączył. Chłopak upuścił telefon i przytulił twoje osłabione ciało do swojej klatki piersiowej. "Nie, nie, nie, nie zgadzam się. Boże nie zabieraj mi jej, pozwól mi dostarczyć jej szczęścia, umrę bez obecności mojej kruszynki" - powoli majaczył Harry. Ambulans zjawił się lada moment. W końcu to Londyn, każda pora dnia czy nocy była traktowana równie poważnie. Ratownicy nie czekali na zgodę na wejście. Szybko znaleźli się w łazience i natychmiast zabrali Cię na nosze - półprzytomną, w ciężkim stanie, ale zdążyli. Styles niestety nie mógł Ci towarzyszyć, bowiem mała Katy spała w sypialni. Nie było nikogo, kto mógłby teraz się nią zaopiekować. Jedynym wyjściem było ją obudzić i ubrać, ale chłopak nie zdecydował się na tak desperacki krok. Miał nadzieję, że Louis niedługo przyjedzie i wtedy będzie mógł udać się do szpitala. Nie chciał dostarczać małej dziewczynce niepotrzebnych zmartwień. Z pewnością jak to dziecko, zadawałaby pytania dlaczego leżysz na tym dziwnym łóżku, co Ci się stało, czemu śpisz. Twój inteligentny chłopak próbował za wszelką ceną tego uniknąć. Mimo iż bardzo pragnął być w każdym momencie z Tobą, teraz liczyło się też dobro dziecka. "Harrrrry.." - wyszeptałaś, gdy puszczał twoją dłoń. " Lily, skarbie, obiecaj mi coś." - odpowiedział na twoje westchnienie. Wymamrotałaś tylko ciche "Tak?" a on zaczął swą jak Ci się wtedy wydawało skomplikowaną wypowiedź: " Obiecaj, że będziesz silna. Obiecaj, że mnie nie zostawisz. Obiecaj mi to, Lily. Jesteś całym moim światem, moim sercem. Bez serca nie da się żyć. Chce żyć z Tobą, chcę być tylko z Tobą. Nie oddam Cię nikomu. Nie teraz, nie ! Ja zostaję teraz z Katy, ale gdy tylko Lou dotrze do Londynu, przyjadę do Ciebie.". Przewróciłaś oczami, nie do końca rozumiejąc o czym mówi loczek. "Kocham Cię Misiu..przepraszam.." - z twoich ust padło szczere wyznanie. Chwilę po tym straciłaś już całkowicie przytomność. Ratownik zatrzasnął drzwi od karetki i na sygnale udaliście się do najlepszego szpitala w stolicy. W tym czasie Harry wrócił do łazienki, aby posprzątać bałagan jaki stworzyłaś próbując dokonać tej strasznej rzeczy. Poskładał wszelkie przedmioty na półki, tak by nie budzić jakichkolwiek zastrzeżeń. Pościerał podłogę i przetarł mokre od łez i krwi kafelki. Wszystko wyglądało jak wcześniej. Brak śladów. Czuł się jakby w pomieszczeniu popełniono co najmniej morderstwo. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Wybiegł szybko, mając nadzieję, że to jego przyjaciel. "Oh Lou!" - radośnie krzyknął na powitanie i przytulił go oddając sobą wszelkie uczucia. "Harry, twoja koszulka.. " - powiedział przerażony Tomlinson wskazując przebarwiony na czerwień bladoniebieski t-shirt z adidasa. Hazza natychmiast zrzucił z siebie mokre ubranie. "Katy śpi w sypialni, zostaniesz z nią? Chcę jechać do Lily." - twój ukochany niesamowicie się spieszył. "Boże Hazz, co za pytanie. Jasne, po to tu jestem. Leć do niej, później pogadamy. Przyjadę z małą, jak tylko wstanie." -  oznajmił opanowany Louis, a twój ukochany jak duch zniknął za frontowymi drzwiami. Tomlinson uchylił drzwi od pokoju, na ogromnym łóżku, w białej pościeli, leżała drobna dziewczynka, zamknięte oczka i opadające na ramiona jasne włoski wyimaginowały w jego głowie wizerunek anioła.

 SZPITAL.

Zostałaś natychmiast przewieziona na oddział intensywnej terapii. Lekarze zaczęli szybką akcję ratunkową. Rany cięte jakie zadałaś sobie na nadgarstkach były dość głębokie, wymagały szycia. Odzyskałaś na chwilę przytomność, ale później ponownie odleciałaś w błogi sen. Twój organizm zbyt wiele przeszedł. Sytuacja się ustabilizowała, jednak wewnątrz nadal targały Tobą skrajne emocje. Harry dotarł do tego okropnego szpitala. Stanął na pierwszym schodku i przeżegnał się trzy razy. "Boże, Błagam." - padły z jego ust słowa pokory. Przemierzając hol marzył tylko o tym, aby ujrzeć Cię radosną, z uśmiechem na twarzy, pełną życia. Niestety to nie było możliwe. Prędko odnalazł dyżurkę pielęgniarek. Wysoka kobieta wskazała mu salę, w której przebywałaś. Nacisnął zimną klamkę i już sekundę później urzał biały pokój z ogromnymi oknami. Księzyc rozświetlał mrok. Leżałaś w jasnej pościeli, długie włosy splecione w warkocza uroczo opasały twoją szyję, ciężkie powieki świadczyły o dużym zmęczeniu. Chłopak nachylił się nad Tobą i cmoknął delikatnie w czółko. Spojrzał w niebo i wymruczał ciche:' dziekuje'.  Poczułaś drgawki. Otworzyłaś lekko oczy, a Styles posmutniał i spuścił wzrok. Chwycił jedynie subtelnie twoją dłoń i przysiadł na stojącym obok łóżka krześle. W sali panowała cisza. Ukochany poprawił opadające na twarz loczki. Bałaś się, bałaś się cokolwiek powiedzieć. Mimo wszystko on był nadal przy Tobie, mimo tego co zrobiłaś, mimo, że chciałaś się zabić. "Harrrrrry.. przepraszam" - wyszeptałaś wybuchając płaczem. Zamknęłaś buzię w dłoniach. Chłopak od razu zerwał się i przytulił twoje drobne ciało. " Auuuć" - syknęłaś podczas, gdy wasze ręce zetknęły się ze sobą. "Harry, na prawdę przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło, Harry ja... nie radzę sobie, tęsknie cholernie za nimi, nie umiem wyobrazić sobie życia bez nich, Katy przypomina mi każdą chwilę spędzoną w ich towarzystwie, kocham Cię, bardzo Cię kocham, przepraszam.." - powiedziałaś rozżalona, ale chłopak nadal milczał. Uniosłaś wysoko brwi, a wasze spojrzenia spotkały się w najmniej odpowiednim momencie. Szklane, prawie martwe źrenice przykuły uwagę Stylesa. Przetarł kciukiem twój policzek. "Harry.. powiedz coś." - wybłagałaś półtonem. Przystojniak przygryzł wargę, zarzucił włosami i odkaszlnął chrypkę. "Lily.." - zaczął, a Tobą już wstrząsnęły nadchodzące emocje. "Lily.. co mam Ci powiedzieć? Że jesteś nieodpowiedzialną, bezmyślną egoistką?" - spytał, a wtedy poczułaś się jakby ktoś uderzał Cię młotkiem o serce. Zakryłaś oczy, a łzy dotknęły wewnętrznej strony dłoni. "Egoistką, którą kocham ponad wszystko, bez której nie wyobrażam sobie ani sekundy życia, która nadaje rytm memu sercu, która jest moim tlenem. Wiesz, że bez tlenu nie da się żyć?" - dodał po chwili i zamilkł, wpatrywał się w twoje oblicze. Czułaś to doskonale. Powoli odsłoniłaś oczy i wykrzyczałaś kolejne 'przepraszam'. Hazzie zrobiło się przykro. "Nie płacz już, ale obiecaj, że nigdy więcej tego nie zrobisz. Wiesz jak sie bałem? Jak się bałem, że Cię stracę?" - wymamrotał, a Ty zrozumiałaś swój błąd. To chyba najgorsze na co się zdecydowałaś. Zostawienie Harry'ego i Katy samych to był niezbyt dobry pomysł. Żałowałaś cięcia i bólu jakiego sobie dostarczyłaś. Nie tylko tego fizycznego, ale i psychicznego. Bo prawda leży głęboko na dnie. Trzeba ją odkryć, wziąć na barki i przenieść przez życie. Nie upadać, nie toczyć się w dół tylko iść, iść, iść..

Kolejne dni mijały pod znakiem zapytania. W szpitalu odwiedzali Cię już wszyscy. Harry z Lou i Katy przebywali w nim praktycznie przez cały czas. Nie chciałaś, aby siostra patrzyła na to co się z Tobą dzieje, jednak Tomlinson już nie był w stanie oprzeć się prośbom dziecka. Miał dobre serce. Zbyt dobre. Czuły, wrażliwy, można rzec ideał. Tak jak twój Harry. Od razu widać, że to najlepsi przyjaciele. Uzupełniali się wzajemnie, więc nie mogłaś się nudzić. Na dodatek czas umilała obecność Katy. Lekarze wciąż upierali się przy obserwacji, nie chcieli wypuścić Cię do domu z obawy przed kolejną próbą samobójczą. Ale Ty wiedziałaś, że juz tego nie zrobisz. Wiedział też Harry. Ufał Ci i wierzył, że dana obietnica nie zostanie złamana. Ty, zwykła dziewczyna, tfu.. dziewczyna Harry'ego Styles'a w ciągu ostatnich miesięcy przeżyłaś więcej przygód niż główni bohaterzy wielu filmów. Czy tak było wam pisane? Od paru dni odwiedzała Cię pani psycholog, spędzałyście razem około dwóch godzin. Miła, sympatyczna, albo stwarzała tylko takie pozory. Właściwie to złapałyście dobry kontakt. Czasem trzeba się otworzyć, żeby zdobyć tą cenną rzecz jaką jest zaufanie. Cindy była świeżo po studiach. Nieco starsza od Ciebie, jednak ciągle na czasie. Poczułaś, że możesz odnaleźć w niej prawdziwą przyjaciółkę, prawdziwą przyjaciółkę jakiej nigdy nie miałaś. Czas, który nie zawsze jest naszym przyjacielem odgrywał tu ważną rolę.  Styles cieszył się, że powracała do Ciebie radość, że potrafiłaś uśmiechać się nawet z błahych powodów. Można by powiedzieć, że wszystko wracało powoli do normy.

 OSTATNI DZIEŃ.

Przebudziłaś się bardzo wcześnie. Drzwi od sali było lekko uchylone, a czyjaś dłoń spoczywała  na ich wewnętrznej stronie. Przyjrzałaś się dokładniej. "To przecież Harry" - wpadło Ci na myśl. Rzeczywiście kilka minut później chłopak wszedł do pomieszczenia i zamknął za sobą drzwi. Udawałaś, że spisz. Nachylił się nad Tobą i subtelnie pochwycił w swoje wargi twoje usta. Jego język migiem wsunął się do twojej buzi. Wykonał namiętny pocałunek. Zdałaś sobie sprawę, że zauważył jak się przebudziłaś tylko zwyczajnie wykorzystał sytuację. Jego kąciki ust powędrowały ku górze. "Wychodzisz. " - oznajmił Hazz cmokając twój policzek. Zawiesiłaś ręce na jego szyi, a on objął Cię w pasie. "Nie sądziłem, że kiedykolwiek kogoś tak pokocham.." - urwał, a Ty schowałaś głowę w jego objęciach. "Tak mocno jak Ciebie, Lilian" - dokończył. Po raz pierwszy odkąd się znacie użył twojego pełnego imienia. Po raz pierwszy poznałaś jak brzmi ono w jego wykonaniu. Każdy dźwięk był na swoim miejscu, nawet odpowiednio je zaakcentował. W twoich oczach pojawiły się iskierki. "Damy radę, prawda?" - spytałaś, a w policzkach Hazzy pojawiły się dołeczki. "Skarbie to oczywiste. Razem możemy wszystko." - odpowiedział szepcząc Ci do ucha. "Mam dla Ciebie niespodziankę, ale to później.." Spakowałaś rzeczy i byłaś gotowa do wyjścia. W końcu. W londyńskim mieszkaniu Louis wraz z małą Katherine oczekiwali waszego przyjazdu. Opuściliście szpital obiecując sobie, że już nigdy tu nie wrócicie, a na pewno nie w takich celach. Życie stało teraz przed Wami otworem..

Okazało się, że Harry troszczy się o każdy, nawet drobny szczegół. Wniósł Cię na rękach do domu śpiewając głośno What Makes You Beautiful. Zarumieniłaś się, mimo, że jest twoim chłopakiem nie od wczoraj. Louis z Katy przygotowali mnóstwo balonów. W salonie siedziała też reszta przyjaciół. Wszyscy uśmiechnięci i szczęśliwi. Zrozumiałaś, że masz dla kogo żyć, że to właśnie oni tworzą tą wspaniałą codzienność, której nie zamieniłabyś na żadną inną. To właśnie Oni. Usiadłaś na fotelu i podwinąwszy pod siebie nogi okryłaś się kocem. Przez głowę przebiegało Ci setki myśli. Chciałaś jakoś uporządkować ostatnie wydarzenia. Analizując krok po kroku ostatnie dni doszłaś do kilku wniosków. Pierwszy z nich to taki, że tylko człowiek człowiekowi może dać nadzieję. Tylko ludzie są zdolni do tak skrajnych emocji. Tylko ludzie potrafią tak mocno kochać i nienawidzić. Na dodatek życie nas nie oszczędza, ktoś na górze świetnie bawi się naszym losem. A scenariusz nie zawsze spełnia oczekiwania, często odbiega od ideału, od tego wymarzonego schematu księcia z bajki na białym koniu.. zbyt często. "Kocham Harry'ego." - upewniłaś samą siebie w duchu. Tylko tego byłaś w stu procentach pewna. Tylko tego. Chwilę po tym chłopak pojawił się przed Tobą podając Ci sporych rozmiarów kopertę. Miałaś z tym niezbyt miłe wspomnienia, jednak tym razem to ukochany był autorem niespodzianki. Spojrzałaś na niego z ciekawością w oczach. "No otwórz!" - ponaglił Cię. Wysunęłaś delikatnie zawartość i podskakując z radości zamknęłaś mu usta namiętnym pocałunkiem. Mimo, że obok siedziało jeszcze kilka osób ręka Hazzy zjechała niżej zatrzymując się na twoim pośladku. Zachłanne pocałunki nie miały końca.. 

Czy Lily będzie w stanie wrócić do normalnego życia po stracie rodziców? Co w końcu stanie się z malutką Katy? Czy Harry zdecyduje się na adopcje? Jak bardzo Lily kocha Styles'a? Co znalazło się w kopercie i dlaczego tak bardzo ucieszyło dziewczynę? Czy to początek, a może koniec ich przygód? Jest takie coś jak WIARA, która nigdy nie umiera.


sobota, 9 czerwca 2012

Imagine Australia 21/26 ♥

Rozdział 21.

Spojrzałaś na staruszkę, a potem na Harry'ego. Faktycznie, to było mega urocze. Małe rączki Katy na szyi twojego ukochanego i te jej drobne ciałko opasające klatkę piersiową przystojniaka. Wprost cudowny widok. Kobieta podziękowała za pomoc i odeszła wolnym krokiem. W twojej głowie nadal brzmiały jej słowa. Czyżbyście mieli szansę na stworzenie prawdziwej rodziny? Czy to na prawdę było realne? Poczułaś ogarniające twe serce ciepło. Nie miałaś pojęcia co będzie dalej. Zastanawiałaś się tylko czego chcieli by twoi rodzice. I za nic w świecie nie mogłaś do tego dojść.
 
Ostatnio mało z nimi rozmawiałaś. Twój czas pochłaniał w większości Harry. Ale nie mogłaś się obwiniać za ich śmierć. Przecież nie miałaś na to wpływu. Nie sądziłaś, ze tak szybko ich stracisz. Nie sądziłaś, że odejdą w taki sposób. Mimo wszystko czułaś się beznadziejnie i podle. Dotarliście do samochodu. Hazza posadził na tylnym siedzeniu twoją siostrę, która zmęczona obecnymi przeżyciami usnęła jak aniołek. Wyruszyliście w końcu w drogę. Rozłożyłaś lekko fotel i zamknęłaś oczy. W tle cicho leciała piosenka 'Forever Young'. Chciało Ci się płakać, ale nie mogłaś sobie na to pozwolić. Nie teraz, nie przy malej Katherine. Przetarłaś delikatnie oczy i próbowałaś zasnąć. Jednak to na nic. Nie minęło dwadzieścia minut, a dojechaliście pod hotel. Poczułaś jak spierzchnięte wargi Harry'ego dotykają twojego czoła i oddają na nim subtelny pocałunek. Od razu poprawił Ci się humor. Tylko twój ukochany potrafił sprawić, że powracała radość. Kąciki twoich ust powędrowały ku górze. Otworzyłaś  oczy i przyciągnęłaś Styles'a do siebie całując go bardzo namiętnie. Takie doznania wzmagały rytm serca, takie doznania były oderwaniem się od nieprzyjemnej rzeczywistości. Trwało by to jeszcze dłużej, ale usłyszeliście słodki głosik dochodzący z tylnego siedzenia: "Lily?" Natychmiast obróciliście głowy w stronę dziecka. "Tak kochanie jestem tutaj" - odpowiedziałaś łapiąc ją za rączkę. "Śniła mi się mamusia.." - głos Katy przyprawił Cię o ciary. "To znaczy, to znaczy że o Tobie myśli.." - oznajmiłaś, ściskając mocno dłoń Harry'ego. W twoich oczach pojawiły się lzy. Dotarło do Ciebie jak wiele straciła twoja siostra. Ma zaledwie kilka lat, a już jest sierotą. Nie zdążyła nawet dobrze doświadczyć tej pięknej miłości rodzicielskiej. To okrutne. Zrozumiałaś, że teraz ta rola przypadła tobie. Tylko czy uda się jej sprostać? Nie wiele wiedziałaś o wychowywaniu dzieci. Sama do niedawna nim byłaś. Przekroczenie granicy osiemnastu lat to tylko fakt. Doświadczenie jest o stokroć ważniejsze. Co prawda zawsze zajmowałaś się dziećmi rodziny czy przyjaciół rodziców, ale jednak swoje to swoje. Bez względu na to co miało się wydarzyć musiałaś się tego podjąć, przecież jesteście rodziną. Styles zaparkował blisko wejścia do hotelu. Wyskoczył szybko z auta i otworzył Ci drzwi. Zawsze zachowywał się jak dżentelmen. Wziął małą na ręce i weszliście do budynku. Przy wejściu było mnóstwo fanów, którzy prosili o autografy lub krótką rozmowę. Jednak teraz nie było na to czasu. Twój ukochany podziękował wszystkim za przybycie i obiecał, że pojawi się wieczorem. Directionerki robiły mnóstwo zdjęć. Dziecko było wręcz oszołomione całą tą sytuacją, dlatego wraz z Harrym szybko zniknęliście za drzwiami wejściowymi. Wchodząc po schodach toczyliście rozmowę na temat możliwych artykułów w jutrzejszych gazetach pt.: 'Harry Styles ma dziecko?' lub 'Lily, Harry i mala dziewczynka' - od razu poprawił wam się nastrój. Niestety nie na długo. Nic nie było w stanie ukoić bólu po stracie rodziców. Już na korytarzu spotkaliście przyjaciół. Danielle od razu rzuciła się na Ciebie witając radośnie. No tak.. oni o niczym jeszcze nie wiedzieli. Nie miałaś ochoty o tym rozmawiać. Dobrze, że Styles to zauważył. Ucałowałaś resztę chłopaków i usiadłaś na fotelu. Louis przywitał się bardzo uroczo z Katy. Nie obeszło się oczywiście bez pytania co ona tu robi i czy twoi rodzice są w Polsce. Wiedziałaś, że tak będzie. Nie mogłaś już tego wytrzymać. Wybiegłaś do waszego apartamentu, nie zważając na krzyki przyjaciół. Rzuciłaś się na łóżko i przykładając poduszkę do twarzy płakałaś w wniebogłosy. Nie chciałaś by ktokolwiek Ci przeszkadzał. Potrzebowałaś tego, potrzebowałaś się wypłakać. Pogodzić z myślą, że odeszli..
Danielle chciała pobiec za Tobą, ale zatrzymał ją Harry. "Poczekaj!" - wyszeptał tuląc małą Katy. "Ona potrzebuje teraz czasu, państwo Tanson zginęli.." - wyjaśnił, a wszystkim obecnym zrzedły miny. "Aaale jak to?" - spytał zdziwiony Lou. Twój ukochany opowiedział przyjaciołom całą historię, od chwili, gdy otworzył drzwi starszemu mężczyźnie w górskiej chatce. To wszystko było tak tragiczne, że aż nieprawdopodobne. Tomlinson wziął na ręce twoją siostrę i pocałował delikatnie w czółko. Stała się ona teraz pociechą zespołu. Już na zawsze. Nialler przestał zacieszać, Zayn milcząc spoglądał w podłogę, Liam podszedł do Hazzy i go mocno uścisnął po czym przytulił zrozpaczoną Dan. Smutek ogarnął całą przestrzeń. Nikt nie był w stanie powiedzieć czegoś sensownego, bo właściwie tu nie dało się nic wymyślić. Żadne słowa nie będą w stanie wyrazić tego co czujesz. Styles poprosił przyjaciół, aby zajęli się dzieckiem, a sam udał się do waszego apartamentu. Wszedł do pokoju, lekko otwierając drzwi. Myślał, że śpisz. Nakrył Cię delikatnie kocem i miał odchodzić, gdy usłyszał cichy szloch. Natychmiast przysiadł na łóżku i oczekiwał na twoją reakcję. Podniosłaś się ukazując mu twarz pokrytą mieszaniną łez i tuszu. Kolejne krople spływały po twoich policzkach. Przetarł kciukiem jedną z nich i pocałował Cię subtelnie w szyję. Rozumieliście się bez słów. Harry wiedział, że cisza, która wypełnia waszą przestrzeń jest kojąca. Położył się, a Ty oparłaś swoją głowę na jego torsie. "Wracamy do Anglii?" - wyszeptał muskając czule twoje włosy. Wymruczałaś tylko ciche 'tak..' Zasnęliście w swoich objęciach. Choć na moment przestałaś myśleć o dręczących Cię koszmarnych wizjach przyszłości. Obudziłaś się kilka godzin później. Między Tobą, a Harrym leżała malutka Katy, wtulona w wasze ciała. Pogłaskałaś siostrę po główce i znów zamknęłaś oczy. Zmęczenie nadal dawało się we znaki. Chwilę później obudziły Cię pocałunki Harry'ego i jego ręka zjeżdżająca co raz to niżej.. Podniosłaś ciężkie powieki i wskazałaś ukochanemu śpiącą dziewczynkę. Styles tylko przystawił do ust palec mówiąc ciche: 'shhhhh'. Pragnęłaś go równie mocno jak on Ciebie, ale to nie był najlepszy moment. Jednak nie dało oprzeć się pieszczotom ukochanego loczka.. który ponętnie masował twoje rozpalone ciało. Włożył Ci rękę pod koszulkę i dotknął miękkich piersi. Poczułaś jak robi Ci się gorąco. Jego zgrabne palce bez trudu rozpięły koronkowy staniczek. Teraz miał lepszy dostęp do ulubionej części twojego ciała. Wbijał w nią swoje anielskie oczy. Nachylając się powodował, że urocze loki łaskotały Cię po brzuchu. Zaczęłaś się cicho śmiać. Wasze ruchy były nieco skrępowane, bo pomiędzy Wami leżała Katy. "Harreh..' - jęknęłaś cicho, ale chłopak zamknął Ci usta zachłannym pocałunkiem. Nie chciałaś się sprzeciwiać, ale mimo wszystko wiedziałaś, że to nie najlepsze miejsce na takie igraszki. Hazza złapał twoją rękę i przejechał nią po swoim kroczu. W brzuchu zaroilo się od stada motylków. Uwielbiałaś takie momenty. A gdy Styles zdjął koszulkę było już ci słabo. Jego wyrzeźbione ciało było bardzo pociągające. Na twoich policzkach pojawiły się juz sporych rozmiarów rumieńce. Loczek stale całował Cię po szyi i przygryzał twoją delikatną skórę. Nagle, niespodziewanie jego dłoń przekroczyła granicę i wsunęła się pod twoje bawełniane stringi. "Mama?"- usłyszeliście głos dziecka. Właśnie przebudziła się Katy i przerwała wam ten gorący moment. Nie byliście ani troche źli. To  było w pewnym sensie wyzwanie. Przytuliłaś młodszą siostrzyczkę mówiąc, że mama jest już w niebie z aniołkami. Dziewczynka nie mogła zrozumieć dlaczego tak jest. Dlaczego jej mamusia nie może po prostu wrócić i ucałować jej drobne ciałko. Dotarło do Ciebie, że przed wami najtrudniejszy okres w życiu. Bałaś się okropnie tego co nadejdzie z czasem. Wieczorem, gdy Harry z chłopakami udał się porozdawać trochę autografów i pocykać zdjęcia z fankami zabrałaś Katherine i udałaś się do apartamentu Danielle. Odkąd przyjechaliście jeszcze nie było okazji porozmawiać. Nie chciałaś poruszać tematu twoich rodziców. To nadal była świeża rana. Peazer zrozumiała i nawet nie próbowała dotykać tej kwestii. Wymieniłyście parę poglądów na temat Polski i zwyczajów tu panujących. Dziewczynie podobało się w twoim kraju, stwierdziła, że na pewno nie raz tu powrócą. Tymczasem jutro powrót do Anglii i pora się pakować. Kiedy wróciłaś do pokoju niosąc na rękach śpiącą siostrę Harry już szykował walizki. Delikatnie ułożyłaś dziecko w łóżku, a sama zabrałaś się za opróżnianie szafek. Nie minęło pół godziny, a już byliście gotowi. Długa noc przed wami, a zwłaszcza przed tobą. Nie mogłaś ostatnio zmrużyć oka. Przytłaczały Cię ciągle myśli o rodzicach i ich śmierci. Nie potrafiłaś tak po prostu się z tym pogodzić. Mimo ogromnego wsparcia jakie dawał Ci twój ukochany i przyjaciele to było bardzo trudne.

NASTĘPNEGO DNIA.


Taksówki podjechały po Was punktualnie. Pożegnanie z obsługą hotelową i wyjazd na lotnisko. Miałaś ponury nastrój i nic nie było w stanie go poprawić. Starałaś sie uśmiechać, jednak ten uśmiech był sztuczny i wymuszony. No nic. Musieli zrozumieć, że taka tragedia zmienia życie w każdym aspekcie. Potrzeba czasu, aby to do siebie przyjąć. Jedyne co utrzymywało Cię przy racjonalnym myśleniu to Harry. Chłopak wraz z Louim ciągle opiekowali się twoją siostrzyczką. Ty po prostu nie miałaś na to siły. Przerastało Cię to z deczka. Nie, żebyś jej nie kochała, tylko zwyczajnie nie umiałaś sie odnaleźć w tej nowej sytuacji. Podnosząc ją, kołysząc do snu czy karmiąc stale miałaś przed oczami obraz swojej mamy. Na lotnisku odprawy poszły szybko, bez zbędnych problemów. Małe zamieszanie z dzieckiem, ale po chwili wszystko się wyjaśniło. Pozostało tylko oczekiwać na samolot. Siedziałaś przybita na strefie bezcłowej podczas gdy reszta ekipy udała się do kawiarni. Nie chciałaś iść, musiałaś sobie jeszcze raz na spokojnie poukładać wszystko w głowie. Przysnęłaś na fotelu nie zauważając jak dużo czasu minęło. Obudził Cię Liam, mówiąc, że wchodzicie do samolotu. Wraz z Harrym zajęliście wasze ulubione miejsca. Katy została z Lou na przodzie pokładu. Oparłaś głowę o ramię Styles'a, a on nucił Ci do ucha waszą ulubioną piosenkę. Całą podróż jego głos brzmiał w twoich uszach i sercu. Dotarliście do Londynu. Niesamowity widok z okien samolotu. To miasto miało w sobie coś pięknego, miało w sobie jakąś moc, która dawała siłę na kolejne dni. Plan był następujący: Liam z Danielle mieli udać się do Wolverhampton, Lou do Doncaster, a Zayn do Bradford, Nialler za parę godzin odlatuje do Irlandii, jedynie Wy zdecydowaliście zostać w londyńskim mieszkaniu. Przynajmniej na jakiś czas. Rozstaliście się z przyjaciółmi już na lotnisku. Każdy pojechał w swoją stronę. Z tym miejscem ewidentnie wiązało się wiele wspomnień, tych przykrych, ale i tych pozytywnych. Dom pachniał waszą miłością, był przesiąknięty mocnym uczuciem bliskości i potrzebą czułości. Rzuciliście walizki w korytarzu. Nie mieliście ochoty na rozpakowywanie rzeczy. Harry zaproponował, że pójdzie na zakupy. Katy chciała iść z nim, więc zostałaś sama. Owinęłaś się w koc i usiadłaś przed telewizorem. Nie mogłaś się na niczym skupić, ciągle myśli zaprzątało jedno - RODZICE. Czy to na prawdę tak trudne pogodzić się z odejściem bliskich osób? Widocznie tak. Byłaś idealnym przykładem na to. Mimo, że minęło już parę dni stawało się to coraz gorszym przekleństwem. Nie rozumiałaś jak Bóg mógł Ci ich odebrać. Nie rozumiałaś. Hazza kupił twoje ulubione lody i ciasto. Jednak nie miałaś na nic ochoty. Nic nie smakowało tak samo. Straciłaś zbyt wiele, to wszystko działo się zbyt szybko..

Kolejne dni nie wiele zmieniły w twoim życiu. Harry nie wiedział już co ma robić, abyś poczuła się choć odrobinkę lepiej. Zarywał noce, opiekował się twoją siostrą, ale to wcale nie poprawiało Ci humoru. Doceniałaś to. I on o tym wiedział, ale od kilkudziesięciu godzin na twojej twarzy nie pojawił się uśmiech. Już nawet mała Katy zaczęła zauważać tę zmianę. Mówiła: " Lily.. nie smuć się, mamusia do nas wróci". NIE ROZUMIAŁA. W końcu to tylko kilkuletnie dziecko, które za parę lat nie będzie w ogóle pamiętało tego co się zdarzyło.

Pewnego wieczoru, który przypominał każdy inny wieczór w londyńskim mieszkaniu coś w Tobie pękło. Minął tydzień od śmierci rodziców. Dopiero tydzień, a to jak wieczność. Nie wyobrażałaś sobie życia bez nich, bez rozmów z mamą, bez kłótni z tatą. Nie było takiej opcji. Gdy Lily usnęła, a Harry wyszedł do całodobowego po jakieś zakupy udałaś się do łazienki. Stanęłaś przed lustrem. Przez małe okno wpadały promienie księżyca. Nastrój pełen grozy. Patrzyłaś w swoje marne odbicie i nie widziałaś nic sensownego. Niepomalowana, rozczochrane włosy i podkrążone oczy. Taka byłaś teraz. I wcale Ci to nie przeszkadzało, a to chyba najgorsze uczucie. Otworzyłaś swoją kosmetyczkę, która zalegała na skraju wanny. Wysypałaś wszystko na podłogę. Chaotycznie poszukiwałaś czegoś denerwując się na fakt, że tego tam nie ma. Otworzyłaś jedną z szafek. Później drugą i trzecią.Wszelkie przedmioty i kosmetyki jakie tam się znajdowały leżały teraz u twoich stóp. W końcu odnalazłaś małe pudełeczko. Usiadłaś na podłodze, zimno kafelek przeszywało twój kręgosłup. Nieprzyjemne uczucie. Odchyliłaś wieczko i ujrzałaś to czego pragnęłaś. Połyskiwała w blasku księżyca. Przekręciłaś ją na drugą stronę wyczytując napis. Odkręciłaś wodę w kranie, przepłukałaś delikatnie swoją nową 'przyjaciółkę', która miała ukoić twój ból. Podniosłaś się, aby móc jeszcze ostatni raz spojrzeć w lustro. Poprawiłaś włosy, nie chciałaś odchodzić w takim stanie. Wyszłaś z łazienki zmierzając do sypialni, w celu pożegnania się z siostrą. Zdawałaś sobie sprawę, że obarczasz Harry'ego wielkim obowiązkiem, mimo tego nie dawałaś już rady. Ucałowałaś malutką Katy we włosy i wróciłaś do toalety. Oparłaś się o ścianę siadając ponownie na chłodnej posadzce. Łzy spływały Ci po policzkach. Nie mogłaś zatamować tego słonego potoku. Zrobiłaś pierwszą kreskę. Później drugą i trzecią. Bolało, ale jednocześnie sprawiało, że czułaś się lepiej. Już nie wiele dzieliło Cię od granicy do której dążyłaś. W łazience było pełno krwi. Nagle drzwi się uchyliły i ujrzałaś stojącego Stylesa. Zauważył, że trzymasz w dłoniach żyletkę. "Lily ! Nieeee!" - krzyknął rzucając się na podłogę. 

Dlaczego Lily zdecydowała się na taki krok? Czy odebranie sobie życia to jakieś rozwiązanie czy tylko ucieczka przed najgorszym? Co dalej z Hazzą? Czy jeżeli przyjdzie taka potrzeba będzie umiał zająć się małą Katy? Co z Lily? Czy Styles'owi uda się uratować ukochaną? ŚMIERĆ to zbyt MAŁY powód by przestać KOCHAĆ.


poniedziałek, 4 czerwca 2012

Imagine Australia 20/26 ♥

Rozdział 20.

Stałaś jak wryta nie mogąc wydusić z siebie słowa. "Skąd ten facet zna moje imię?" - pomyślałaś. Podtrzymałaś się Harry'ego, który był zaskoczony równie mocno jak ty. Zaprosił mężczyznę do mieszkania. O dziwo ten rozumiał po angielsku. Poszłaś do sypialni ubrać się w coś bardziej stosownego niż ręcznik. Do głowy wpadało Ci setki myśli, jednak żadna nie była trafna. Zbliżyłaś się powoli do salonu i usłyszałaś konwersację twojego ukochanego z gościem. Rozmawiali na temat celu jego przybycia. Niestety loczkowi nie udało się wyciągnąć z niego żadnej informacji. On chciał rozmawiać tylko z Tobą. Określał sprawy mianem 'prywatnych'. Harry poczuł się urażony, bowiem byliście razem nie od wczoraj i wiedział o tobie wszystko.
 
Weszłaś do pomieszczenia. Panował tam niemiły półmrok, twoje policzki płonęły, a włosy zmysłowo opadały na ramiona. Usiadłaś na krześle wpatrując się w oczy Harry'ego. "Panna Lily Tanson, prawda?" - usłyszałaś głos starszego człowieka. Skinęłaś głową, a na twojej twarzy malowało się przerażenie. Twoje ciało przeszyło dziwne uczucie niepokoju. Ubrany w granatowy garnitur mężczyzna mówił w sposób tak oficjalny, że nie potrafiłaś się skoncentrować. Spytał czy możecie porozmawiać na osobności. Oświadczyłaś z uśmiechem, że Styles jest częścią twojego życia i że nie masz przed nim żadnych tajemnic. W odpowiedzi usłyszałaś tylko ciche "może  to i lepiej..". Nie za bardzo rozumiałaś o co chodzi. Cała ta sytuacja była wręcz niejasna i skomplikowana. "Może przejdzmy do rzeczy." - wtrącił się Hazza. Stałaś teraz wtulona w jego klatkę piersiową. Zmęczenie dawało się we znaki, twoje powieki delikatnie opadały. Nie mogłaś się już doczekać, gdy mężczyzna powie w jakim celu przybył i dlaczego zakłóca wam wieczór. Zwróciłaś swój wzrok w jego stronę i zasugerowałaś, aby w końcu zaczął mówić. "Nazywam się Conor, przyleciałem z Ambasady Polski w Australii.. ja chciałem.. " - przerwał mu Styles, który nie rozumiał ani słowa po polsku prosząc o zmianę języka wypowiedzi. Ścisnęłaś mocniej dłoń chłopaka, poczułaś kropelki potu. Denerwował się tak samo jak ty. Mężczyzna kontynuował: " Chciałem złożyć panience szczere kondolencje, jest mi ogromnie przykro." Zamarłaś. Gdyby nie Harry twoje ciało osunęłoby się na ziemie jednym ruchem. Złapał Cię w ostatniej chwili sadzając na fotel. Straciłaś przytomność na kilka sekund. Nie docierało do Ciebie to co próbował powiedzieć przedstawiciel konsulatu. "Jakie kondolencje?" - spytał za Ciebie Styles. "Lily, twoi rodzice mieli wypadek.. jechali autostradą, wjechał w nich ogromny tir z pełnym ładunkiem.. zginęli na miejscu, nie było szans na prze.." - nie zdążył dokończyć mężczyzna, bo wybuchłaś płaczem. Biłaś z całych sił w tors Harry'ego. Łzy powodowały, że nie mogłaś skleić zdania. Ta informacja totalnie cię dobiła. Rodzice nie żyją. "Nie nie nie nie nie !" - krzyczałaś. W ciągu kilku minut wylałaś całe morze słonych łez. Harry tulił Cię z całych sił, nie wiedział co ma uczynić, abyś poczuła się lepiej. W tym momencie chyba nic nie było w stanie tego dokonać. Sama obecność ukochanego była jak zbawienie. Gdybyś teraz spędzała tu czas samotnie mogłoby to się skończyć źle. Wbijałaś paznokcie w ręce, wewnętrzne strony były całe pokaleczone. Wystarczyła chwila by zadać sobie taki ból. Mężczyzna długo jeszcze mówił, przepraszał, że w te sposób i że akurat dzisiaj, ale musiał przylecieć osobiście, bowiem nie wypada przekazywać takich informacji telefonicznie. Co do reszty spraw mieliście się umówić i dogadać z nim w jakiś dzień przyszłego tygodnia. Potrzebowałaś czasu, dużo czasu. Rodzice byli dla Ciebie ogromnie ważni, nawet nie zdążyłaś się z nimi pożegnać, nie zdążyłaś powiedzieć jak bardzo ich kochasz i potrzebujesz. Od czasu, gdy poznałaś Stylesa i z nim zamieszkałaś nie spędzaliście ze sobą tak dużo czasu jak dawniej, ale mimo wszystko łączyły was dalej te same uczucia. A teraz odeszli, jak gdyby nic Bóg ich zabrał do siebie.. nie patrząc na to, że mają pod swoimi skrzydłami Ciebie, nastolatkę z problemami.. ale i Katy. Właśnie! " Katy! Co z nią?" - krzyknęłaś odklejając twarz od klatki piersiowej Harry'ego. "Dziewczynce nic nie jest, przebywała wtedy w przedszkolu, obecnie znajduje się w Warszawie w specjalnym ośrodku, czeka na panienkę.." - odpowiedział przedstawiciel ambasady. Teraz mimo tragedii jaka Cię spotkała odetchnęłaś. Poczułaś, że musisz być silna, musisz pokazać siostrze jak bardzo ją kochasz i jak bardzo kochali ją rodzice. To wiele znaczy. Teraz twoje życie miało jakiś głębszy sens. Oprócz bycia z Hazzą musiałaś się jeszcze zaopiekować kilkuletnim dzieckiem. Masz zaledwie osiemnaście lat. Co dalej? Czy sąd udzieli Ci praw do małej Katherine? Bałaś się, że ta sprawa rzuci cień na dalsze losy waszego związku i życia. Przeczesałaś włosy rękoma i poprawiłaś makijaż. Już nie miałaś czym płakać. Cała noc przed tobą. Kiedy mężczyzna wyszedł chciałaś wsiąść do auta i pojechać po siostrzyczkę. Na szczęście Harry Cię powstrzymal. "Lily, o tej porze nikt Ci jej nie wyda, to po pierwsze, po drugie w takim stanie nigdzie nie pojedziesz.." - krzyknął. Otrzeźwiałaś. Faktycznie to było bezsensowne. " Prześpimy się i z samego rana po nią pojedziemy.." - dodał po chwili. Pocałował Cię w czółko. Staliście tak na środku korytarza tuląc się do siebie. Potrzebowałaś teraz tego. Nadal nie dopuszczałaś do siebie tej myśli, że ich nie ma, że już nigdy nie zobaczysz uśmiechu mamy, ani nie usłyszysz krzyku taty, że ich dziwne pomysły odeszły wraz z nimi na zawsze, że Katy nie będzie ich znała, że straciłaś najwazniejszą część swojego życia - rodziców. Styles powycierał ręką twoje policzki. Teraz były zimne, jak nigdy. "Dobrze się czujesz?" - spytał. Ale po chwili zorientował się jaką gafę palnął. Ale jemu byłaś w stanie wybaczyć wszystko. Widziałaś, że razem z tobą przeżywał śmierć twoich bliskich. W tym momencie bałaś się przyszłości. Bałaś się tego co się stanie dalej. Nie wyobrażałaś sobie, że Katy miałaby zostać oddana do jakiejś rodziny zastępczej, ale czułaś, że tak może się stać. To powodowało jeszcze większy ból. Serce krwawiło z każdym oddechem co raz bardziej. Twój ukochany wziął Cię na ręce i zaniósł do sypialni. Ułożył delikatnie na łóżku i nakrył kocem.. zrozumiałaś, że teraz został Ci tylko on. Nikt więcej, nie realne było teraz stracić i jego. Przytulił się do Ciebie od tyłu i cicho nucił jakieś spokojne piosenki. Chciał sprawić, abyś usnęła czym prędzej i na chwilę przestała myśleć o tym przykrym zdarzeniu. Ale to nie było takie proste i on miał tego świadomość, mimo wszystko starał się, a ty to doceniałaś. Był ogromnym skarbem. Niezastąpionym i wymarzonym chłopakiem. Jakąś godzinę później zasnął, ale ty nie mogłaś zmrużyć oka.. pod pretekstem wyjścia do toalety wstałaś z łóżka. Niemiłosiernie kręciło Ci się w głowie. Od płaczu miałaś całe spuchnięte oczy. Stanęłaś przed lustrem w łazience i spojrzałaś w swe odbicie. Widziałaś w nim rozpacz przesiąkniętą odebraniem Ci miłości rodzicielskiej. Czułaś, że nie łatwo będzie pogodzić się z odejściem tak ważnych osób. W głebi serca chciałaś wierzyć, że to tylko zły sen, zły sen z którego się zaraz obudzisz. Uszczypnęłaś się w ramię. Niestety nadal tu byłas. To jednak wszystko na prawdę.. po raz kolejny lzy napłynęły Ci do oczu. Ochlapałaś twarz wodą by zatamować strumień płaczu, jednak to nie wiele dawało. Opuściłaś łazienkę. W przedpokoju odnalazłaś po omacku swoją torebkę, wyjęłaś portfel, a z niego zdjęcie mamy i taty. Byli na nim prze-szczęśliwi, uśmiechnięci, patrzyli w twoją stronę. Przykucnęłaś obok szafki na buty. Tuliłaś do piersi i ściskałaś kurczowo tą cenną fotografię. Nic nie było w stanie ukoić teraz twojego smutku. Zastanawiałaś się jak odebrała to Katy. A może jeszcze nic nie wie? Nie chciałaś być ta osobą, która miałaby oznajmić jej o odejsciu rodziców. Podniosłaś sie z podłogi, w kuchni szukałaś czegoś do picia. Na półce stała butelka wody mineralnej. Odkręciłaś zakrętkę i niechcący wylałaś na siebie pół zawartości, krople delikatnie spływały po brzegach.. Jakoś nie potrafiłas się tym przejąć. Wyjęłaś z szafki szklankę i nalałaś do pełna. Twoje spierzchnięte wargi potrzebowały odrobinę wilgoci. Podpierając się rękoma o blat stołu kuchennego patrzyłaś w ogromne okno na północnej ścianie domu. Księżyc był w pełni. Jego blask rozświetlał całe pomieszczenie. Czułaś się dziwnie. Czułaś jakby ktoś na Ciebie patrzył. Chwilę później osunęłaś się na chodnik lezący obok i zasnęłaś. Dopiero późną nocą Harry odnalazł Cię tam i zaniósł z powrotem do łóżka.
DRUGI DZIEŃ.

Po przebudzeniu nie miałaś ochoty wychodzić z łóżka, nie miałaś na nic ochoty. Najlepiej zaszyć się pod kołdrą, schować przed całym światem i nie pokazywać przez najbliższy miesiąc, jednak nie mogłaś. Nie mogłaś sobie pozwolić na to bo liczyła się jeszcze twoja młodsza siostrzyczka, którą właśnie dziś miałaś odebrać z ośrodka. Harry powitał Cię słodkim buziakiem. To dzięki niemu odrywałaś się chociaż na moment od tej szarej rzeczywistości. Przyniósł śniadanie do łózka, zjedliście wspólnie, po czym nadeszła pora na wyjazd. Spakowaliście rzeczy, których nie było zbyt wiele i opuściliście te czarujące miejsce. Reszta zespołu i Danielle byli w Warszawie, a więc i wy mieliście się tam zatrzymać. Nie do końca zdawałaś sobie sprawę z tego jak będzie wyglądała kwestia Katy, dlatego nie podejmowaliście na razie żadnych decyzji. Wsiedliście do auta,  Harry kierował. Przed Wami długa podróż, postanowiłaś się zdrzemnąć, bo w nocy co chwilę się budziłaś, ale zanim to chciałaś porozmawiać z chłopakiem o tym co będzie dalej.. "Harry?" - wyszeptałaś, a ukochany złapał Cię za rękę. "Mamy dopiero kilkanaście lat.. nie wiem co teraz, nie wiem co z Katherine.." - dokończyłaś. Styles zahamował i spojrzał Ci w oczy. "Chyba nie sądzisz, że odejdę lub Cię zostawię tylko dlatego, że musisz się teraz opiekować swoją kilkuletnią siostrą?" - spytał. Spuściłaś wzrok. Właściwie to głupio było się do tego przyznać, ale jedna z takich myśli pojawiła się w twojej głowie. "Lily, głuptasie.." - powiedział słodko lokaty przystojniak i przytulił Cię. Jego silne ramiona obejmowały twoje chude ciało. Tylko przy nim czułaś się bezpieczna. Tylko on potrafił zapewnić Cię w jakimś przekonaniu. Tylko on. Minęło sporo czasu i dojechaliście do Warszawy. Miasto, z którym wiązały się setki wspomnień dotyczących rodziców. Każda ulica, każdy kąt był świadkiem waszych spacerów, rozmów czy zwierzeń. Wszystko przypominało Ci o ich istnieniu. Nie mogłaś znieść widoku ulubionej restauracji rodziców czy kina, do którego uwielbiali chodzić. To była okropna męczarnia. Nie wjeżdżaliście nawet do hotelu tylko od razu skierowaliście się w stronę ośrodka, w którym znajdowało się dziecko. Kolejka była niesamowicie długa i męcząca. W końcu nadeszła wasza kolej. Podałaś swoje dokumenty i przedstawiłaś cel wizyty. Wysoka kobieta zaprowadziła Was do małego różowego pomieszczenia i poprosiła, abyście poczekali chwilkę. Nie minęło pięć minut, a w drzwiach stanęła mała dziewczynka z pociesznym misiem w rączce. Wyglądała jak laleczka. Natychmiast się rzuciła w twoje ramiona, krzycząc jak bardzo się stęskniła. Wycałowałaś ją za wszystkie czasy. Katy spojrzała na Ciebie i powiedziała: " Wiesz Lily.. mamusia i tatuś są teraz w niebie, z aniołkami.. " Zaszkliły Ci się oczy. Poczułaś jak robisz się słaba. Przytuliłaś siostrę, a Harry przytulił was obie. Trwaliście dość długo w tym uścisku. Przerwała wam wchodząca do sali urzędniczka, chciała uzgodnić wszelkie sprawy dotyczące dobra kilkuletniej dziewczynki. Jak na razie Katehrine Tanson miała przebywać z Tobą. Stałaś się pełnoprawną opiekunką. Poszłaś jeszcze oddać kilka podpisów do akt, a Harry zabrał twoją siostrę. Usiedli w holu, a mała oznajmiła Hazzie: "wydaje mi się, że kochasz Lily tak mocno jak mój tatuś kochał moją mamusie.." i spuściła głowę w dół. Była bardzo dojrzała jak na swój wiek. Styles nie wiedział co ma odpowiedzieć, uścisnął ją mocno i zmienił temat, jak sądził - na lepszy, jednak po chwili przekonał się, że wcale tak nie było. "Skąd masz takiego misia?" - spytał. "Dostałam od rodziców, pare dni temu.." - odpowiedziała cicho. "A dlaczego on nie ma oczu?" - usłyszałaś przerażony głos Harry'ego. "Bo mamusia powiedziała, że pan uszatek jest szczęśliwy kiedy widzi, że się uśmiecham, ale ja teraz nie mogę być radosna, zabrałam mu oczka, żeby nie widział jak się smucę i żeby był szczęśliwy.. mamusia by tak chciała" - drżący głos dziecka przyprawiał was o ciary. Złapałaś ukochanego za ręke, a on wziął maluszka na ręcę. Wyszliście z budynku, zaczął padać deszcz. Mijaliście staruszkę, której upadła torba z zakupami. Pomogłaś jej pozbierać produkty, a ona spojrzała na was i odrzekła tylko.. "cudowna rodzinka.."
 
Co się dalej stanie ze związkiem Lily i Harry'ego? Jak potoczą się losy kilkuletniej Katy? Czy osiemnastolatka poradzi sobie z wychowaniem małego dziecka? Czy Sąd wyrazi na to zgodę? Jak zareagują przyjaciele na wieśc o tym? Czy malutka dziewczynka trafi do domu dziecka? Czy miłość Harry'ego będzie w stanie ukoić ból Lily? "Miłość to uczucie, które uskrzydla, ale też rani"