poniedziałek, 23 lipca 2012

Imagine Australia 25/26 ♥

Rozdział 25.

Twoje źrenice wypełniły się po raz kolejny łzami. Czułaś narastające ciśnienie. "Lily?" - zdezorientowany głos Harry'ego dotarł do Twoich uszu. "Lily, o co chodzi?" - chłopak nie odpuszczał. Pokiwałaś tylko głową. "Nie tutaj Skarbie.. jedźmy do jakiegoś hotelu, nie mam sił." - odpowiedziałaś bardzo chaotycznie. Styles natychmiast zamówił taksówkę, wziął Cię na ręce i skierował się w stronę wyjścia. Po drodze spotkaliście jeszcze Jacob'a. Uśmiechał się delikatnie, ale widziałaś, że jego wyraz twarzy ociekał smutkiem. "Żegnaj! Dziękuje!" - krzyknęłaś na odchodne. Takie przelotne znajomości nie są niczym dobrym. A zwłaszcza nie dla kogoś takiego jak Ty. Odsunęłaś od siebie myśli o nowo poznanym chłopaku i zatopiłaś się w ramionach Harry'ego.

Kiedy otworzyłaś oczy twoje ciało okrywała miękka, satynowa pościel. W pomieszczeniu unosił się zapach wanilii i cynamonu. "Harreh" - mruknęłaś cicho, a chłopak w mgnieniu oka znalazł się przy Twoim łóżku. "Tak, skarbie?" - szepnął, po czym pocałował Cię delikatnie w policzek. Takiego go uwielbiałaś. Pełnego ciepła i czułości. Przy nim mogłaś być sobą. I to w tym wszystkim było najwspanialsze. "Długo spałam?" - twój głos przybrał dziwną barwę. Styles podszedł do okna i rozsunął kremowe rolety. Na niebie widniało już setki gwiazd, a księżyc lśnił w otchłani granatu. Z okna posiadaliście najcudowniejszy widok. Widok na wieżę Eiffla. "Przespałaś cały dzień" - oznajmił tak czule, że miałaś teraz ochotę przylgnąć do jego ciała i oddać się niesamowitej rozkoszy. "Harreh.." - powtórzyłaś po chwili, spuszczając wzrok w dół. Loczek usiadł na skraju materaca i złapał twoją dłoń. "Jeżeli nie chcesz to.." - zaczął, ale przerwałaś mu zdanie przysysając się do jego malinowych ust. "Shhh.. nic nie mów." - oświadczyłaś niepewnie odkrywając kawałek kołdry. "Lily, co Ty.." - zdezorientowany głos Hazzy dotarł do twoich uszu. "Shhh.. " - przystawiłaś palec do jego warg. Teraz albo nigdy. Zdecydowałaś. Poprawiłaś poduszkę i usadowiłaś się wygodniej podwijając koszulkę do góry. Płaski brzuch i błyszczący kolczyk w pępku - taki widok ujrzał Harry. Jego mina była bezcenna. Nie mogłaś się powstrzymać, by trochę się z nim podroczyć. Wyglądał na takiego zatroskanego. W dodatku loczki niesamowicie opadały na jego bladą twarz. Pochwyciłaś ponownie jego dłoń i ułożyłaś delikatnie na swojej skórze. "Czujesz?" - szępnęłaś, a w twoich oczach natychmiast pojawiły się łzy. Łzy szczęścia? Łzy smutku? Raczej ich mieszanka. Życie napędza SWÓJ własny plan.

Harry nie wiedział, co ma powiedzieć. Na początku myślał, że żartujesz. "Czujesz? Ono bije dla nas. Jest nasze. " - tymi słowami oznajmiłaś mu najwspanialszą rzecz na świecie. Chłopak wstał i podszedł do okna. Nie spodziewałaś się takiej reakcji. Oparł ręce na parapecie i spojrzał na blaknący księżyc. Dotknęłaś ręką swojego policzka. Był mokry. Mokry od łez. Odrzuciłaś kołdrę siadając na środku łóżka. "Harreeeeh" - wyszeptałaś przeciągle, ale on nadal trwał w stanie sprzed minuty. "Coś nie tak?" - spytałaś ledwo słyszalnie. Chłopak milczał. W twoich oczach malował się wyraz jego twarzy. Pewnie żałował. Przecież przed nim całe życie. Kariera, która była bardzo ważna, no i reputacja. Załamałaś ręce. Zakrywając brzuch zeskoczyłaś z łóżka i zrobiłaś krok w stronę drzwi. Wtedy jego ręka ujęła twoją. Przyciągnął Cię do siebie tak, że wasze ciała dzieliły dosłownie milimetry. Zebrałaś w sobie siłę na te słowa: "Przepraszam, przepraszam, że zniszczyłam Ci karierę i życie.." . W oczach młodego piosenkarza pojawiły się pierwsze słone krople. "O czym Ty mówisz? To najwspanialsza wiadomość jaką kiedykolwiek otrzymałem. Mój świat się właśnie rozrasta. I to dzięki Tobie. Lily, będziemy mieli córeczkę!" - wykrzyczał z radością. "Hazz głuptasie, nic nie wiadomo." - parsknęłaś głośno całując go w policzek. Podwinął Twoją koszulkę i dotknął brzucha. "Cześć maleństwo, tu tatuś.." - jego słowa wywołały rumieńce na twojej twarzy.  Czy to właśnie się działo? Czy właśnie zaszłaś w ciążę z Harrym Stylesem? Z Harrym. Twoim Harry'm. Tym Harry'm od kawy. Tym Harry'm , który poplamił twój ulubiony t-shirt. Dokładnie tym.

Kolejne dni mijały szybko. Zrezygnowaliście z wakacji w Nowym Jorku przedłużając swój pobyt we Francji. Paryż był na prawdę wspaniały. Zwłaszcza nocą. W hotelu spotkaliście kilka fanek. Zdjęcia, autografy - standard. Już nie czułaś się amatorką. Tyle dni u boku Hazzy sprawiło, że byłaś prawie jak profesjonalistka. Właściwie wszystkiego się można nauczyć. Fakt, że nosisz w brzuchu jego dziecko był jak spełnienie marzeń. Zżerała Was ciekawość, co na to media. Na razie o tej wiadomości wiedzieliście tylko Wy dwoje. Harreh chciał zatelefonować do Louis'a. No i do reszty przyjaciół, ale uznałaś, że wypadałoby osobiście im to oświadczyć. Harreh stał się bardzo troskliwy, wręcz nadopiekuńczy. To był dopiero początek ciąży, a on już na nic Ci nie pozwalał. Nie mogłaś nosić ciężkich rzeczy, takich jak na przykład reklamówki z zakupami. Według niego każdy gram miał znaczenie. No ale co tu się spierać z szalonym Harrym Stylesem? Nieodwołalnie go pokochałaś. Ten moment, gdy jego zielone tęczówki wypełniły przestrzeń całego świata. Ba! Stały się twoim całym światem.
_
"Lily, kochanie spóźnimy się!" - usłyszałaś głos chłopaka dobiegający z korytarza. Był gotowy od piętnastu minut i jak nigdy marudził Ci nad uchem. "Już, moment, poprawię tylko makijaż" - syknęłaś wbiegając do łazienki. Chwyciłaś w dłonie eyeliner i pociągnęłaś jedną kreskę na powiece. Wyszła idealnie. Jeszcze drugie oko i będzie wspaniale. Nie lubiłaś za bardzo eksperymentować, ale na ten jeden, wyjątkowy wieczór musiałaś wymyślić coś zaskakującego. Poprawiłaś fryzurę i kilka razy przejechałaś różową pomadką po ustach. "Świetnie" - oznajmiłaś do swojego odbicia. Nagle po pomieszczeniu rozszedł się głośny śmiech. Harry przypatrywał się tobie od dobrych kilku minut. "Musisz?" - szepnęłaś ocierając się o niego. Wsunęłaś na nogi szpilki i opuściliście pokój. Taksówka już czekała. Wyglądaliście wspaniale. Styles w czarnym garniturze idealnie kontrastował z Twoją sukienką. Jej barwę dobrałaś pod kolor oczu Hazzy. Czy to nie jest wariactwo? Seledynowy krawat Harry'ego również dodawał uroku. Chłopak otworzył drzwi od taxi wpuszczając Cię do środka. Zmierzaliście właśnie na bal charytatywny, którego Harry był współorganizatorem. Lubił angażować się w takie przedsięwzięcia. Jak mówił: "świadomość, że może komuś pomóc jest cudowna" . Podzielałaś ten zapał. Gala miała rozpocząć się od przemówienia Harry'ego przez co twój ukochany mocno się stresował. Dodawałaś mu ciągle otuchy gorącymi i pieszczotliwymi słowami.  Wreszcie dojechaliście na miejsce. Budynek w którym impreza miała miejsce otoczony był przez ochroniarzy. Ledwie opuściliście samochód a światła fleszy poraziły twoje słabe oczy. Setki pytań ze strony dziennikarzy, setki zdjęć ze strony fotoreporterów. Istny szał. Dzięki Bogu prędko zniknęliście w holu dając ujście emocjom panującym na zewnątrz. Chwilę później do waszych uszu dotarł pisk Niall'a. Zaraz za nim pojawił się Liam, Louis i Zayn. "Co wy tu robicie?" - szepnęłaś zdziwiona, na co Horan zaśmiał się jeszcze głośnie. "Madame, Twój ukochany nas zaprosił. Niedawno przylecieliśmy" - wyrafinowany głos Zayn'a podreptał przez twój umysł. Malik. Gdyby on wiedział jakie uczucia w tobie wywołuje. "Musimy Wam o czymś powiedzieć" - mruknęłaś tak czule, że źrenice Louis'a rozszerzyły się na tę informację. "A tak..właśnie." - Harreh przytaknął. Przez moment trwała krępująca cisza. Nie wiedziałaś czy zacząć czy poczekać aż twój ukochany przejmie inicjatywę. Styles zbierał myśli.. gdy nagle jeden z managerów poprosił wszystkich na rozmowę. Zostałaś sama, aczkolwiek to dobry moment na zbadanie sytuacji. Weszłaś do sali bankietowej, w której znajdowało się już sporo osób. Jacyś sponsorzy, projektanci, same znane twarze. Stawiałaś delikatne kroki na marmurowych schodkach. Twoje nogi wyglądały idealnie, a twarz połyskiwała w blasku świateł. Czułaś się jak gwiazda. Bez wątpienia nią byłaś. Prywatna gwiazda Harry'ego Styles'a. Mhm, to brzmi słodko. Stanęłaś na przedostatnim schodku, gdy znajomy dźwięk powitał zebranych gości. Gala została uroczyście rozpoczęta. Na początku wszystko było oficjalne, dystyngowane. Jednak po kilku godzinach bal przerodził się w niesamowitą zabawę. Ważniejsze osobistości odjechały do swoich posiadłości. Zaczęła się konkretna impreza. Mimo, że Harry nie zgadzał się na alkohol pozwoliłaś sobie na trochę szaleństwa. "Kochanie, prosiłem.." - zaczął, ale szaleńczo wtargnęłaś mu do ust swoim językiem. Nie opierał się, wręcz przeciwnie. Odwzajemnił pocałunek. Mogłoby się zdawać, że obserwuje Was mnóstwo osób. W końcu nie każda dziewczyna może całować się na środku parkietu z Harry'm. Wasze czułości przerodziły się  bardzo namiętny taniec. Sporo osób odpadło w ciągu kolejnej godziny. Cóż, alkohol nie jest przyjacielem człowieka. Na szczęście Twoja nerka miała się dobrze. Gdy na dworze zaczęło robić się jasno, a Ty poczułaś, że odpływasz Styles zaproponował powrót do domu. "Mieliśmy powiedzieć chłop-aaa-kom.." - ledwie powiedziałaś przez czkawkę. " Kochanie, mamy czas" - odpowiedział trzeźwo Hazz. Nie masz pojęcia jak później znalazłaś się w taksówce, ani jak wsiadłaś do windy. Po prostu zmorzył Cię głęboki sen.

Gdy otworzyłaś oczy zauważyłaś, że ktoś trzyma twoją dłoń. Przetarłaś silnie powieki, ale obraz był zamazany. W pokoju czuć było zapach piżmu i malin. Całkiem jak perfumy... zresztą nie ważne. Nie chciałaś wracać do przeszłości. Ten rozdział musiał zostać zamknięty. Chwilę potem twój wzrok odzyskał ostrość. Zamarłaś. Nie mogłaś uwierzyć, że osoba, którą widzisz jest właśnie obok Ciebie. Nagle do pokoju wszedł Harry. "Jak się czujesz?" - spytał troskliwie pochylając się nad Tobą w celu złożenia pocałunku. "Hazz.. co się dzieje?" - mruknęłaś mu do ucha tak by rozwiać wszelkie wątpliwości, ale on milczał. Dosłownie minutę po tym zniknął zamykając za sobą drzwi. "Mamo, jak to?" - szepnęłaś ze łzami w oczach, do kobiety siedzącej przy Twoim łóżku. To był zapach jej perfum.

Czy miłość posiada jakiekolwiek granice? Jak potoczą się dalsze losy zakochanych? Czy dziecko jest w stanie stanąć na drodze kariery Harry'ego? Czy Lily przetrwa trudne chwile? Dlaczego nagle przy swoim łóżku widzi troskliwe oblicze mamy? I dlaczego Harreh opuścił pokój?

poniedziałek, 2 lipca 2012

Imagine Australia 24/26 ♥

Rozdział 24.

"Przepraszam, czy pani kogoś szuka?" - usłyszałaś głos stewardessy i wyrwawszy się z zamyślenia skinęłaś głową na potwierdzenie. "Może jakoś pomogę?" - dodała po chwili widząc, że nadal nad czymś się zastanawiasz. "Harry.. to znaczy mój chłopak.. to znaczy on.. miał tu być, ale go nie ma, nie wiem co się stało.." -  mówiłaś chaotycznie, tak że kobieta ledwo wyłapywała kluczowe słowa. "Proszę podać imię i nazwisko, zaraz to sprawdzę" - oświadczyła spokojnie, chcąc opanować sytuację. "H-harry Styles"' - wyszeptałaś, a ona w mgnieniu oka zniknęła z twojego pola widzenia.

Przysiadłaś na jednym z wolnych miejsc i przygryzając paznokcie spojrzałaś w okno. "Przepraszam, wolne?" -  zadał pytanie stojący teraz przed tobą chłopak. Jego oczy lśniły, a dłuższe blond włosy dodawały masę uroku. Wzdrygnęłaś się na jego widok. Twoje ciało przeszła ciepła fala. "Mhm, tak" - mruknęłaś, wracając do analizy tego, co się mogło zdarzyć Harry'emu. Czułaś wzrok chłopaka na sobie, na swojej twarzy, ustach, piersiach. Po prostu coś w środku ewidentnie Ci podpowiadało, że nie jesteś mu obojętna. Udawałaś, że nie patrzysz, ale momentami, gdy kierował swoje spojrzenie w inną stronę zerkałaś porozumiewawczo. Był całkiem przystojny, ale nie do tego stopnia, by móc zawrócić Ci w głowie. Kochałaś Stylesa i nie było opcji zamienienia go na innego faceta. To on był wyjątkowy. To on sprawiał, że czułaś się jak prawdziwa księżniczka. To wszystko jego zasługa. Tak.. właśnie. Ale? Ale gdzie on jest? Odbiłaś od myśli dotyczących nieznajomego. "Uhm..jestem Jacob." - do twoich uszu dotarł głos chłopaka. Podałaś mu rękę i przedstawiając się cicho wymusiłaś sztuczny uśmiech. "Wakacje?" - spytał, a Ty tylko mruknęłaś na potwierdzenie. "Też kocham Francję." - oświadczył wbijając źrenice w twoje przerażone tęczówki. "Zaraz.. jaką Francję?" - krzyknęłaś, a nieznajomy skrzywił usta. Nie zdążył Ci odpowiedzieć, bowiem w międzyczasie pojawiła się ta sama kobieta z którą rozmawiałaś przed kilkoma chwilami. " Na liście pasażerów nie ma nikogo o takim nazwisku" - oznajmiła biorąc Cię co najmniej za wariatkę, która sobie coś uroiła. Ale przecież Ty nie uciekłaś z oddziału zamkniętego. "Jak się pani nazywa?" - syknęła widząc twoją zdezorientowaną minę. Podałaś dokładne dane, na co ona zareagowała równie podobnie. "Nie mam pojęcia jakim cudem się pani tu znalazła, żadna Lily Tanson nie widnieje na liście pasażerów" - powiedziała ze strachem w głosie. "To.. chyba jakiś żart? Dokąd leci ten samolot?" - odparłaś, a siedzący obok przystojniak zaśmiał się pod nosem, lecz po chwili zasłonił usta ręką próbując ukryć swoje rozbawienie. Spiorunowałaś go wzrokiem. "Paryż." - ujęła krótko stewardessa, a Tobie serce podeszło do gardła. "Boże, to nie ten lot." - szepnęłaś do samej siebie. "Mówiłem." - parsknął z satysfakcją w głosie Jacob. Nie mialaś ochoty na żarty. Harry właśnie wsiadał do samolotu lecącego do Nowego Yorku a Ty byłaś w drodze do Francji. "Świetnie!" - pomyślałaś. Jednak każdy medal ma dwie strony. Dobrze, że okazało się, że to tylko lekka pomyłka, o ile można to tak nazwać. Już na początku obawiałaś się, że coś się stało. Ale dzięki Bogu najgorsze scenariusze straciły swoją moc. "Przepraszam, muszę zatelefonować." - powiedziałaś bez większych emocji i przedarłaś się na sam koniec pokładu. Toaleta była pusta. Zamknęłaś drzwiczki i wykręciłaś numer do Hazzy. Pierwszy, drugi, trzeci sygnał. Nie odbierał. Przejrzałaś się w lustrze. Przypomniały Ci się te zacne chwile spędzone z Harrym w wc, podczas jednego z lotów. Wybrałaś ponownie numer. Nie trzeba było długo czekać, a jego głos ukoił twoje rozdrażnienie:
 
-"Lily Skarbie, gdzie Ty jesteś?"
 
- "Styles cioto, pomyliłam samoloty!" - powiedziałaś to tak poważnie, że można było usłyszeć stłumiony śmiech ukochanego.
 
-"Bawi Cię to? Ja myślałam, że coś Ci się stało." - dodałaś po chwili. - "Harry? Jesteś tam?"
 
Nagle coś przerwało rozmowę, straciłaś zasięg i połączenie zostało zakończone. Cudownie, prawda? Tylko tego Ci było trzeba. Postanowiłaś, że po wylądowaniu od razu wykonasz ten pieprzony telefon. Wróciłaś na miejsce i ku twojemu zaskoczeniu nieznajomy zniknął. Westchnęłaś cicho zastanawiając się dlaczego to przykuło twoją uwagę. Przynajmniej teraz masz pewność, że Hazza jest bezpieczny i że nic mu nie grozi. Odwróciłaś głowę w stronę szyby i spoglądając w niebo rozmarzyłaś się wspominając ostatnią noc z Harrym. To jaki był subtelny, ale jednocześnie pewny siebie. Totalny idiota, a  jednak przyprawiał Cię o skurcze serca. Brakowało Ci go w tym ułamku sekundy.. Minęła zaledwie godzina od rozstania, a już czułaś niedosyt. Nigdy nie nadejdzie dzień, w którym Ci się znudzi. Nigdy. W tej chwili to było bardzo oczywiste. " To dla Ciebie" - usłyszałaś znajomy już głos. Odwróciłaś się, a poznany chwilę temu chłopak podawał Ci kolorowego drinka. Wyglądał bardzo apetycznie. Postanowiłaś zaryzykować i skosiłaś się. Alkohol to nie zbyt dobry pomysł : jedna nerka i w dodatku po przeszczepie. Yhh. "You only live once" - pomyślałaś, przechylając szklankę. Podróż mijała szybko. Rozmawiałaś z blondynem na różne tematy. Właściwie to nie był w twoim typie. Całkowite przeciwieństwo Hazzy. To dziwne, że ich do siebie porównywałaś. Jednak miał coś w sobie. Coś, co intrygowało i nie pozwalało na przerwanie konwersacji. Poczułaś jak procenty zaczynają działać. Chłopak delikatnie nachylił się nad tobą próbując wykonać coś, czego mogłabyś później szczerze żałować. Spojrzałaś na niego, ale zamiast radości na twojej twarzy pojawił się smutek. Obróciłaś głowę tak, że jego wargi spoczęły na twoim policzku. "Mam kogoś." - automatycznie padło z twoich ust. "Przepraszam" - wyszeptał, a twoją twarz oblał czerwony rumieniec.

W tym samym czasie Hazza znajdował się na pokładzie samolotu, który za kilka minut miał wystartować w podróż do Nowy'ego York'u. Cóż za ironia losu. Po tym jak przerwało wam połączenie próbował jeszcze kilka razy dzwonić, ale ciągle w słuchawce pojawiał się komunikat o braku zasięgu. Zrezygnowany wrócił na miejsce.  Wiedział, że musi zrobić coś, by znaleźć się na lotnisku w Paryżu. Dzieki Bogu lot miał spore opóźnienie ze względu na jakieś problemy techniczne. Prędko złapał kurtkę i bagaż podręczny informując służby lotniska, że rezygnuje. Wysiadł. Wyciągnął z kieszeni telefon i wcisnął numer szybkiego wyboru..

Poczułaś, że zapadasz się pod ziemię. Poznałaś chłopaka zaledwie godzinę temu, a już chciał Cię pocałować. Trochę się pospieszył, aczkolwiek tłumaczyłaś sobie to alkoholem. "Uhg.. przepraszam, źle się czuje" - oświadczyłaś lapiąc się za usta. Wybiegłaś szybko do toalety. "Te drinki to nie był dobry pomysł." - pomyślałaś. Jacob czekał pod drzwiami wc, pytając ciągle czy jakoś może Ci pomóc. Poprosiłaś o szklankę wody i wrociliście na miejsce. Twoja twarz przybrała bladą barwę, a oczy opadały ze zmęczenia. "Mam problem z nerką" - oznajmiłaś, aby trochę uspokoić nowego znajomego. Do końca lotu opiekował się Tobą, opowiadał rózne historie. Właściwie to nie był taki zły. Yhhm, totalnie zatraciłaś się w dyskusji na temat muzyki, gdy pilot wydał komunikat o zbliżającym się lądowaniu. Zapięłaś delikatnie pasy i spojrzałaś w niebo. "Styles, tęsknie" - mruknęłaś cicho, czując buzujący jeszcze we krwi alkohol. "Coś mówiłaś?" - spytał towarzysz podróży. Machnęłaś tylko ręką i wygięłaś usta w delikatnym uśmiechu. W końcu doszlo do lądowania. Przeszło sprawnie i szybko, mimo turbulencji, które powodowały, że miałaś totalną rewolucję w brzuchu. Dobrze, że nie skończyło się to znów pobytem w toalecie. Ludzie zaczęli wysiadać, ale Ty jak zawsze czekałaś do końca. Chłopak pomógł Ci wstać i dojść do wyjścia. Krok po kroku do celu. Czułaś się osłabiona i taka bez życia. Mimo to, ciągle śmiałaś się z byle czego. Takie wahania nastroju nie wróżyły nic dobrego.

Odprawa trwała długo i była bardzo męcząca. Służby lotniska uparły się na totalną kontrolę. Francja to jednak dziwny kraj. Przecież nie wyglądałaś na terrorystę. Tylko na schlaną nastolatkę. Uhm, wszystko jedno. Jacob stale był obok Ciebie, niósł nawet twój bagaż. Dobrze, że go spotkałaś, bo w innym przypadku byłoby ciężko. Opuściliście strefę bezpieczeństwa. "N-nikt na Ciebie nie czeka?" - spytałaś wskazując na drzwi. Pokiwał głową i chyba chciał jeszcze coś dodać, ale do waszych uszu dotarł krzyk: "Lilyyy!". Odwróciłaś głowę i ujrzałaś kogo? Tak, to był Harry. Jakimś cudem stał kilka metrów od Ciebie z torbą na ramieniu. Patrzył takim zaniepokojonym, pełnym politowania wzrokiem. Ale, gdy ujrzał przy Twoim ramieniu nieznajomego blondyna jego oczy natychmiast się zaiskrzyły. Zauważyłaś, że zmierza w waszym kierunku. Chciałaś też podejść bliżej, ale ból brzucha uniemożliwił Ci jakikolwiek ruch. Podparłaś się ściany i śmiejąc się cicho syknęłaś z przerażenia. Hazza natychmiast podbiegł i ujął twoje lekkie ciało pomagając Ci się wyprostować. "Wszystko dobrze?" - spytał ze strachem w głosie. "Yhymm" - odparłaś, a on poczuł woń alkoholu. "Lily, kurwa, piłaś." - usłyszałaś jego ostry ton. Poczułaś jak kręci Ci się w głowie. Nawet nie miałaś siły, aby odpowiadać na pytania, które zadawał. Posadził Cię na fotelu, prosząc abyś poczekała. "Lily spędziła pół podróży w toalecie.. i.." - usłyszałaś jak Jacob tłumaczy się twojemu chłopakowi. "Nie trzeba było jej tego dawać, ona jest chora." - wykrzyczał mu w twarz Styles. Gdybyś mogła wstać to już dawno zakończyłabyś ten spór, ale z drugiej strony zazdrość Harry'ego była słodka. Dawno nikt nie toczył o Ciebie takiej walki. Kochałaś go i nie było możliwości zdrady, ale Hazza to uparty dupek, któremu nie przegadasz. "Daj, ja to wezmę." - parsknął wyszarpując twoją torbę z ramienia blondyna. Miałaś już przerwać tą kłótnie, jednak poczułaś, że znów robi Ci się niedobrze. "Harry..łazienka.." - wyszeptałaś, a chłopak natychmiast wziął Cię na ręce i wbiegł do damskiej toalety nie zważając na przepisy.
 
Minęło kilka minut.
 
"Już lepiej?" - zadał ciche pytanie, opierając głowę o drzwi od kabiny. Mruknęłaś cicho na potwierdzenie, ale wiedział, że wcale tak nie jest. "Lily, tyle razy Ci mówiłem.." - zaczął swój inteligentny wywód, ale przerwałaś mu wychodząc z ciasnego pomieszczenia. Kopnęłaś z całej siły w kafelki. " To nie to Harry, to nie to!" - odpowiedziałaś krzycząc ze łzami w oczach. Chłopak ujął twój podbródek : " Lily, o czym Ty mówisz?". Spojrzałaś w podłogę i wycierając policzki wyszeptałaś: "Skarbie, Ty nic nie rozumiesz.."

Czemu Harry jest taki troskliwy? Czy jego zazdrość ma coś wspólnego z tym co chce powiedzieć mu Lily? Jak zareaguje na tą niespodziewaną wiadomość? Czy dotrą w końcu do Nowego Jorku? Jak Louis radzi sobie z Katy? I to co najważniejsze: o czym panna Tanson chce oznajmić  Harry'emu ? MIŁOŚĆ to nie tylko PYTANIA to też setki ODPOWIEDZI.