niedziela, 23 września 2012

NOWE. "Different addictions". Rozdział 1. (DA)

Prędko dobiegłam do mojego mustanga, który znajdował się na sąsiednim parkingu. Przekręciłam kluczyk w stacyjce i wyruszyłam w stronę domu. Tak bardzo nie chciałam wracać, ale miałam nadzieję, że uda mi się przemknąć do pokoju niezauważoną.

Zdjęłam buty już na schodkach i z ogromną delikatnością nacisnęłam na klamkę od drzwi frontowych. Było przed trzecią w nocy, a ja nie potrzebowałam kłótni tylko odrobiny odpoczynku. W korytarzu panował półmrok, a z sąsiedniego pokoju dobiegały dźwięki telewizora. W całym domu unosił się dobrze znany mi zapach. Zapach dymu tytoniowego przesączony gorzkim alkoholem i nutką nienawiści.

Stąpałam cicho, by go nie zbudzić. Z każdym krokiem modliłam się, by być bliżej białych schodów prowadzących na piętro.

- Lisa to Ty? - jego głos był ochrypły, ale nie sygnalizował żadnej katastrofy. Przeklęłam w duchu swoją naiwność i zgarniając po drodze butelkę wody mineralnej skierowałam się do pokoju.

- Tak tato, to ja - odparłam z nadzieją, że da mi spokój. Podałam mu butelkę wody, która wytrącona wylądowała na mojej bosej stopie. Syknęłam z bólu.

- O której to się wraca do domu? - krzyknął, a do moich oczu napłynęły łzy. Znów stał się tym człowiekiem, którego nienawidziłam.

- Pracowałam. - oznajmiłam krótko i odwróciłam się na pięcie, ale on w ostatnim momencie złapał mój nadgarstek.

- Nie puszczaj się tak jak twoja matka - syknął przez zęby i opadł na fotel nie zważając na to jak bardzo ranią mnie jego słowa. Właściwie z pewnością było mu to obojętne. Dla niego liczyło się tylko jedno. Ja byłam jedynie niepotrzebnym dodatkiem do jego niesamowitej egzystencji. Matka odeszła od nas, gdy miałam kilka lat. Nawet jej nie pamiętam. Jedyne, co przypomina mi o jej istnieniu to świąteczne kartki z podpisem 'mama'. Jak okropnym człowiekiem trzeba być żeby zostawić własne dziecko? Nigdy nie mogłam tego pojąć.

Gdy dotarłam do pokoju nie w głowie mi było brać prysznic czy przebierać się. Przejrzałam tylko telefon, odpisałam na kilka sms-ów i opadłam na poduszki, by w końcu odespać wszystkie wrażenia. 

Następnego dnia obudziłam się z ogromnym bólem głowy. Gdyby nie to, że dziś był przełom w klubie zadzwoniłabym do Maxa z prośbą o dzień wolny. Niestety obiecałam Malikowi, że go nie zostawię samego i musiałam dotrzymać słowa. Połknęłam dwie aspiryny, wzięłam prysznic i udałam się na śniadanie. Parter naszego mieszkania przypominał mini-burdel, wszędzie butelki, puszki, popielniczki, a nawet ubrania. Miałam tego dość. Ojciec spał wśród tego wszystkiego próbując wytrzeźwieć, a ja ledwo powstrzymywałam ból żołądka. Otworzyłam na oścież okno, by trochę świeżego powietrza wleciało do mieszkania. Ogarnęłam z grubsza bałagan i przygotowałam dwie porcje śniadania. Właściwie była to już pora obiadowa. Z letargu myśli wyrwał mnie telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Zayna w czapce kosmonauty, które zrobiłam mu jakiś czas temu podczas naszej małej wyprawy do parku rozrywki. Wybuchnęłam śmiechem i odebrałam połączenie.

- Melisa, jest sprawa. - zaczął Malik, a ja nie przeczuwałam niczego dobrego. - Musimy być dzisiaj w klubie wcześniej, Max ma dla nas jakieś informacje, czuję, że coś jest na rzeczy.

- Okej, rozumiem. Wcześniej to znaczy o której? - odpowiedziałam popijając kolejny łyk kawy.

- Sądzę, że tak dwie godziny przed rozpoczęciem -  mruknął do telefonu z niechęcią, bo to oznaczało, że lada chwila i trzeba się zbierać.

- Lisa, chodź tu. Lisa z kim rozmawiasz, odłóż ten pieprzony telefon! - głos ojca uniemożliwił ma dalszą rozmowę z Zanim.

- Mel, wszystko okej? - mruknął Malik słysząc mój zmieszany ton. - Mel, mam przyjechać?

- Nie Zayn, wszystko pod kontrolą, na prawdę. Poradzę sobie. Do zobaczenia za godzinę. - odparłam i nie czekając na odpowiedź odłożyłam telefon.

Weszłam do salonu, który połączony był z jadalnią. Ojciec przeskakiwał po kanałach popijając wodę z cytryną. Spojrzałam na niego z pogardą, politowaniem, a potem z ogromną złością. Niszczył siebie, ale zarazem mnie. Niszczył wszystko, co dotychczas zbudował. Dawniej taki nie był.

- Czego chcesz? - jęknęłam, bo jedyne o czym pragnęłam to to, by być dla niego niewidzialną
.
- Jak Ty do mnie mówisz gówniaro? - odpowiedział pytaniem na pytanie, a moje oczy wypełniły łzy. Nie czekałam na dalszy rozwój wydarzeń, trzasnęłam drzwiami i ruszyłam do sypialni po swoje rzeczy. Mimo, że miałam jeszcze prawie czterdzieści minut do umówionego spotkania postanowiłam wyjść już teraz. Kiedy byłam poza domem wszystko było lepsze. Nie oznajmiając mu nawet, że wychodzę opuściłam moją dzielnicę.

Część myśli zaprzątała mi sprawa z ojcem, jednak reszta należała do mojego wybawiciela. Nie mogłam przestać myśleć o chłopaku z burzą loków na głowie. W głębi serca marzyłam, aby móc go jeszcze zobaczyć i podziękować. Nie wiem, co mogłoby się zdarzyć gdyby nie jego pomoc. Tamci faceci byli mocno wstawieni i nawet gdybym się opierała nic by to nie dało, a wręcz przeciwnie mogłoby tylko pogorszyć moją sytuację.

Dotarłam do lokalu szybciej niż zwykle. Może to te emocje sprawiły, że naciskałam pedał gazu mocniej niż dotychczas. Nie ważne. Z racji tego, że do przybycia Zayna pozostało jakieś dwadzieścia minut postanowiłam przebrać się i odpowiednio umalować. Rozstawiłam wszystkie krzesła i przygotowałam bar na dzisiejszy wieczór. Zastanawiałam się po co Max ściągnął nas tam tak prędko.

- Długo tu jesteś ? - Zayn brzmiał bardzo dziwnie, aż zadrżały mi dłonie.

- Dlaczego tak bardzo się denerwujesz? Coś się stało? - odparłam widząc jego wyraz twarzy. Nie zdążył mi odpowiedzieć, bo do pomieszczenia wszedł nasz szef, a za nim jakiś przystojny, ale dość młody chłopak.

- Witajcie, mam dla Was niespodziankę. Dzisiaj mamy ważny wieczór, prywatna impreza, na której pojawi się ktoś z show- biznesu. Uznałem, że przyda wam się pomoc. To jest Louis - wskazał na chłopaka, a moje źrenice rozszerzył się na myśl o pracy z tym słodziakiem.

- Miło mi, jestem Mel, a to Zayn - podałam mu rękę uśmiechając się szczerze.

- Mam nadzieję, że złapiecie dobry kontakt. Wszystko inne pozostaje bez zmian. Wierzę w was. - kontynuował, ale ja nie mogłam przestać wpatrywać się w błękit tęczówek Louisa. - A i jeszcze jedno, plan imprezy jest na zapleczu, ogarnijcie to, bo jest trochę do zrobienia.

Max opuścił lokal, a chłopcy udali się do szatni. Oparłam głowę o szybę i próbowałam odeprzeć atak bombardujących mnie myśli. Myśli o tym, czy Loczek pojawi się dzisiejszego wieczoru, czy też nie..

~*~

Było dokładnie dwadzieścia po ósmej, gdy zaczęli się schodzić pierwsi goście. Ekscytacja sięgała zenitu, gdy zobaczyłam przy drzwiach jedną z popularnych piosenkarek trzymającą za rękę Drake'a. Nie mogłam uwierzyć, dlaczego takie sławy wybrały najzwyklejszy klub w całym Londynie, a dokładniej na jego obrzeżach. Cóż, pozostawało się tylko cieszyć. Z ogromną radością oznajmiłam to mojej ekipie. Lou i Zayn byli równie zdziwieni jak ja. Podczas, gdy Malik witał gości ja próbowałam nawiązać jakiś dobry kontakt z nowym współpracownikiem.

- Mieszkasz w Londynie? - uznałam, że to będzie najbardziej neutralne pytanie.

- Uczę się i pracuję - odparł Louis przecierając ściereczką kolejną szklankę. - A Ty?

- Mieszkam, nie mam czasu na szkołę, bo muszę pracować.. - mruknęłam, dziwiąc się, że komukolwiek to mówię. Jedyną osobą, która znała moją historię był Zayn. Lou spojrzał na mnie przenikliwie, ale nie pytał, co jest tego powodem, za co byłam mu ogromnie wdzięczna.

- Masz chłopaka? - szepnął, próbując być dyskretnym. Nie byłam na niego zła o taką bezpośredniość.
 
- Nie szukam - odparłam mijając się z prawdą, bo w rzeczywistości pragnęłam, by ktoś się o mnie troszczył i martwił, by kogoś obchodziło, czy jestem szczęśliwa..

- Nie potrafisz kłamać. - odparł, a ja wybuchnęłam śmiechem. - Mel, jesteś świetną dziewczyną, na sto procent kogoś znajdziesz.

Uznałam to za komplement i podziękowałam nowemu koledze uśmiechając się najszczerzej na świecie. Był okropnie miły, a momentami miałam wrażenie, że mnie podrywa.

Wybiło piętnaście po dziewiątej, gdy sala była wypełniona ludźmi. Na małej scenie stanął Nick Grimshaw z radia BBC i podziękował wszystkim za przybycie. Zdałam sobie sprawę, że to na prawdę ważny wieczór.

- Słuchajcie kochani, zaprosiłem Was tutaj z kilku powodów. Pierwszy z nich to podziękowanie za wspaniałą niespodziankę urodzinową. Jesteście najwspanialszymi ludźmi na świecie.. - prowadził swój wywód, ale ja nie mogłam dłużej słuchać, bo szereg zamówień rósł z każdą minutą. Zabrałam się do pracy.

- O właśnie, piękna istotko z baru, mogłabyś załatwić nam drugi mikrofon? - jego głos rozszedł się po całym pomieszczeniu, a ja dopiero po chwili zrozumiałam, że zwrócił się do mnie. Moje policzki przybrały różową barwę, bowiem wpatrywało się we mnie ponad trzydzieści par oczu. Skinęłam głową na znak zgody i zniknęłam na zapleczu w poszukiwaniu sprzętu. Moja kusa sukienka opasana różowym fartuszkiem przykuła uwagę wszystkich zebranych. Max nigdy nie mówił nam, co mamy ubierać. Poza tym byłam jedyną dziewczyną w załodze, więc nie dotyczyły mnie żadne ograniczenia. Podałam mikrofon mężczyźnie i wróciłam na swoje miejsce obserwując jak ciekawe życie mają sławni ludzie.

- Lisa, nie myśl tyle, jest problem, tamta kobieta mówi, że zama.. - głos Zayna w ogóle nie docierał do moich uszu. - Lisa, idź tam.

Wyrwałam się z zamyślenia i podążyłam do wysokiej, ale dziwnie zbudowanej kobiety w celu rozwiązania jakiegoś konfliktu, ale wtedy Nick ogłosił jakiś występ. Prędko wyjaśniłam sprawę i przeprosiłam za nieporozumienie. Właściwie, było mi wszystko jedno.

Spojrzałam na scenę, ale nic nie przykuło mojej uwagi. Ktoś montował sprzęt, a siedzący obok starszy mężczyzna przygrywał cicho na gitarze. Dopiero po chwili moje bębenki podrażnił znany mi już głos. Niestety nie mogłam ujrzeć twarzy wykonawcy, bo ludzie wstali z miejsc i tym samym zasłonili cały widok. Zdenerwowałam się nieco, ale opadłam na hokera i wsłuchiwałam się w słowa chłopaka.

Circles, we’re going in circles
Dizzie’s all it makes us
We know where it takes us
We’ve been before
Closer, maybe looking closer
There’s more to discover

Find out what went wrong
without blaming each other
...


Rozkoszowałam się piosenką do samego końca, a raczej do momentu w którym Louis poprosił mnie, abym zaniosła z nim kilka tac do stolika solenizanta. Nie mogłam odmówić. Wzięłam, więc zamówienie i wyruszyłam przed siebie. Tommo stał, a ja podawałam napoje.

- Tequilla? - szepnęłam, a chłopak z niesamowicie zielonymi tęczówkami, tak samo pięknymi jak poprzedniej nocy podniósł rękę w górę. Nasze spojrzenia spotkały się, a szklanka z trunkiem spadła i roztrzaskała się na oczach wszystkich gości. Czułam się jak kretynka. Louis pospieszył mi z pomocą i zbierając szkło pociągnął w stronę zaplecza.

- Co jest z tobą? - jęknął szukając odpowiedniego mopa.

- Nic. - skwitowałam krótko, opierając się o zimną ścianę. - Daj, ja pościeram. - wyrwałam mu rzeczy z ręki i pospieszyłam do głównej sali.
_

-Przepraszam za zamieszanie - próbowałam się jakoś wytłumaczyć, ale im to było chyba obojętne. Szybko posprzątałam po sobie i już miałam odchodzić, gdy lokaty podszedł bliżej i wypowiedział moje imię.

- Skąd wiesz jak się nazywam? -szepnęłam nie przestając rozkoszować się jego spojrzeniem.
 
- Plakietka Melisa, twoja plakietka - odparł z uśmiechem.

- Przepraszam, mam mętlik w głowie. Nie zdążyłam Ci wczoraj podziękować, a więc.. - przerwał mi kładąc palec na moich ustach.

- shhh malutka, jest okej. Zawsze do usług - dodał po chwili, a moje serce napuchło do rozmiaru XXXXL - jestem Harry.

- Miło mi Cię poznać, Harry. - odpowiedziałam i skierowałam się w stronę baru pozostawiając go na środku sali. Pobiegł za mną i chwycił mój nadgarstek. Zabolało.

- Dlaczego masz tak posiniaczone ręce? - mruknął widząc, jak syczę z bólu.

- Uderzyłam się. - skłamałam.

- Melisa.. - zaczął, ale mu przerwałam wyjaśniając, że go to wcale nie dotyczy. Resztę wieczoru spędziłam za barem obserwując jak świetnie bawi się ze swymi znajomymi lub przysłuchując się wykonaniom jego piosenek. 

Był jak ideał, niesamowity, perfekcyjny, cudowny i nieosiągalny.

Od autorki: Jest sprawa! Jeżeli chcecie być informowani o rozdziałach na tym blogu napiszcie pod tym rozdziałem swój nick z tt, będzie mi łatwiej. Dzięki .x

17 komentarzy:

  1. Świetny rozdział ! <3 czekam ze zniecierpliwieniem na kolejny! :D
    Mogłabyś mnie powiadamiać na TT? - @MayaTella

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś taka dokładna w tym co robisz. Wszystko opisujesz tak pięknie, tak fantastycznie.
    Harry, Harry, Harry...
    Wyczuwam kolejny świetny blog! ;)
    Buziaki! :*
    @alexandra_1D__

    OdpowiedzUsuń
  3. cudowny rozdział naprawdę <3 czekam z niecierpliwością na większe rozkręcenie się akcji :D

    OdpowiedzUsuń
  4. rozdział naprawdę świetny *__* boże jestem ciekawa co z nimi będzie *__* czekam na następny :D @Linkaaax3

    OdpowiedzUsuń
  5. jejku, czytam to od pierwszego rozdziału na #haly i szok, jak tu się zmienia wszystko, oczywiście na jeszcze lepsze. KOCHAM TEGO BLOGA, uzależniłam się od niego o ile to możliwe <3 a teraz zaczynasz nową historię i znowu mam to dziwne uczucie które miałam kiedy zaczynałaś pisać rozdziały na #haly. DA to będzie coś niesamowitego, wiem to i już. kiedyś, dawno, nie czytałam imaginów i opowiadań, ale z ciekawości przeczytałam Twoje i zakochałam się! pierwsze i najlepsze opowiadanie z 1D jakie w życiu spotkałam, nigdy już żadne mnie tak nie wciągnęło. MAGIA. chciałabym Cię spotkać, wyściskać i podziękować osobiście ale to niemożliwe, dlatego zostaje mi tylko napisać tutaj to marne dziękuję, które i tak nie wyrazi tego co dla mnie zrobiłaś, tego co dzięki Tobie przeżyłam, tego co dzięki Tobie poczułam. to każdy nowy rozdział tutaj poprawiał mi humor i sprawiał że czułam się bardziej szczęśliwa. DZIĘKUJĘ NATS, KOCHAM CIĘ! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. boskość! <3333333333333333333333

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział jest boski ! Już się nie mogę doczekać kolejnego. <3 Mój tt - @ilewa96

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny rozdział już chce więcej
    @GosiaGlebocka

    OdpowiedzUsuń
  9. kjasbcdhasbcfiasvb *_______* o m g już kocham to opowiadanie :D genialne genialne genialne :) To dopiero pierwszy rozdział a już się wciągnęłam :P I Harry *___* i Louis i Zayn i wgl wszystko awww takie no :) jesteś świetna :) co tu dużo mówić to po prostu zajebiste :) czekam na następny! :)
    -Na pewno nie Barack Obama

    OdpowiedzUsuń
  10. LSANmjxcbwoisxm booooskie *_* Już czekam na następny rozdział !
    @kiwi1346 :D

    OdpowiedzUsuń
  11. O boże kolejne świetne opowiadanie ! Ja tam myślę że Louis leci na Melkę, ale znając mnie to to moje przypuszczenia są błędne :DD

    @Im_A_Fruit

    OdpowiedzUsuń
  12. świetny rozdział! x
    @my_life_changed

    OdpowiedzUsuń
  13. Zajebiste, dodaj jak najszybciej kolejną część! :D

    OdpowiedzUsuń
  14. On jest świetny! ;)
    @Reducio_

    OdpowiedzUsuń